Dziś mamy kolejną tematyczną odsłonę naszego bloga. Będzie to cykl, w którym chciałabym wejść głębiej a w zasadzie pozwolić Bogu, aby Słowo wchodziło w nasze serce głębiej. W tym dziale będę się odnosić do greki i hebrajskiego, do kontekstu kulturowego i historycznego, ale to będzie tylko środek. Celem jest nasycenie się Słowem Bożym i żeby Ono wnikało w nas. Najczęściej pochylę się tylko nad jednym słowem czy wersetem – po to by się rozsmakować. Jak drogie praliny ręcznie wyrabiane – kupuje się jedną lub dwie. Bardzo drogo. A przy degustacji stara się nią rozkoszować i poczuć każdy odcień jej smaku. No i… ma się ochotę na więcej.
Księga Rodzaju 2,7 „wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, w skutek czego stał się człowiek istotą żywą”(1). W innym tłumaczeniu jest tak: „i ukształtował Jahwe-Bóg człowieka, proch z roli i tchnął w jego nozdrza oddech życia.”(2) Słowo „tchnienie życia” wcześniej w języku polskim było „dchnieniem życia” i nawiązywało do słowa „duch”.
Użyte w oryginale hebrajskie słowo brzmi nefesz. I chodzi tu o całego człowieka, a nie tylko o ciało lub tylko o ducha. Posłużę się cytatem z książki księdza Zdziarstka „Nefesz pierwotnie oznaczało np. tchawicę, gardło, oddech; w sensie przenośnym termin ten wskazuje na osobę ożywioną przez oddech, faktycznie zaś mówi o człowieku jako jednostce i jako całości. Nie można więc powiedzieć, że człowiek ma nefesz, lecz, że człowiek jest nefesz. Kiedy nefesz czegoś pragnie, to pragnie tego człowiek.”(3)
Dopiero w kulturze greckiej, co przebija się także w listach św. Pawła, filozofowie zaczęli rozdzielać człowieka na ducha, duszę i ciało. W kulturze semickiej nie ma takiego podziału, jesteśmy całością. Jeśli Bóg tchnie w nas życie, to ta życiodajna siła, życiodajna miłość, którą Bóg nas stwarza, ten Boży oddech dotyczy CAŁOŚCI nas. Chodzi o to, żeby na modlitwie usiąść sobie, pooddychać głęboko (tak zwyczajnie, fizycznie) a jednocześnie „dotlenić” tym Bożym tchnieniem i Jego miłością całego siebie. Tak jak powietrze w płucach rozchodzi się po całym ciele, odżywia każdą komórkę, mózg, serce, tak Boże tchnienie obejmuje i jest życiodajne dla naszego ciała, duszy i ducha. Pomyśl jak Jego tchnienie Cię obejmuje, całe Twoje życie, całe Twoje ciało, jak staje się dzięki Niemu witalne. Jak to tchnienie też dotyczy Twojej psychiki, czy to z lekka depresyjnej czy zalęknionej, czy zabieganej i daje jej życiodajne, pełne miłości siły. To bardzo ważna modlitwa w naszym życiu. Takie zwykłe fizyczne oddychanie może stać się modlitwą i przywoływaniem Bożej miłości do każdej cząstki naszego bytu. Kiedy to trochę zgłębimy na modlitwie, to każdy głębszy oddech będzie przypominał te prawdy. Będzie to też mogła być taka modlitwa, w której chwalimy Boga przez oddech.
I jeszcze jedno ważne tchnienie w Biblii, które jest jak klamra, która spina Stary Testament z Nowym. Ostatnie tchnienie Jezusa na Krzyżu. „I skłoniwszy głowę, oddał ducha.” J 19,30b. (4) Dostaliśmy tchnienie życia przy poczęciu i dostajemy od Jezusa Jego tchnienie do życia wiecznego. Jak przy sztucznym oddychaniu – Jego oddech staje się dla mnie życiodajny. „Nikt nie ma większej miłości gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”. (5)
1. Biblia Tysiąclecia, Wydawnictwo Pallottinum, Poznań 2000, wyd. V
2. Pismo Święte, Wydawnictwo Święty Wojciech, wyd. I, Poznań 2009
3. Ks. R. Zdzarstek, Chrystianologia św. Pawła t.I, Kraków 1989, s.56
4. Biblia Tysiąclecia, Wydawnictwo Pallottinum, Poznań 2000, wyd. V
5. tamże