Nie bój się, Syjonie

So 3, 14-17

„Owego dnia powiedzą Jerozolimie: «Nie bój się, Syjonie! Niech nie słabną twe ręce!» Pan, twój Bóg, jest pośród ciebie, Mocarz, który zbawia.”

Pan Bóg jest mocarzem. Ma wielką siłę. Jest potężny jak starożytny wojownik, atleta z mięśniami ze stali, wyprostowany i odważny.
Jest też dobry, z łagodnym uśmiechem błąkającym się na wargach, z jasnym spojrzeniem pełnym czułości i delikatności, bo przychodzi, aby zbawiać.
Jeśli chcę Go dotknąć potrzebuję wsłuchać się w najszczerszy szept mojego serca. Nie w narzekanie, żal nad sobą, tylko najszczersze myśli skierowane do Niego. Wiele lat zajęło mi zrozumienie i nauczenie się tego.
Ze wszystkich moich modlitw najbardziej porusza Go ta, która jest ze szczerości i z głębi serca (nie wiem czy to teologicznie poprawne, ale tak działa w moim życiu 🙂). 
Czyli najmocniej zazwyczaj modlę się w trudach.
Wtedy przychodzi pokój w sercu, choć bywa, że emocje są nadal, pokój to nie to samo co brak emocji. A może to jeszcze zbyt mała  wiara i kiedyś pokój serca będzie równał się wyciszeniu emocji.
Po czasie często okazuje się, że zmienia się rzeczywistość, z reguły w sposób tak zaskakujący, że sama bym nie wymyśliła takiego rozwiązania, lub zmienia się tylko moje nastawienie. 
 
Nie bój się Syjonie,
bo On jest z Tobą i nad Tobą, nie zostawi Cię ani na moment, jest pośród Ciebie, czuwa nad Twoim wyjściem i powrotem. 
On jest Mocarzem.
On potrafi wyprowadzić dobro z każdej sytuacji, On chce ratować i zbawiać.