Góra przemienienia

Łk 9, 28b-36
„Podczas modlitwy zmienił się wygląd Jego twarzy”

Nie obrażam się na Pana Boga o dziejące się zło. Jakoś to rozumiem, że zło jest dziełem diabła i wyborem wolnej woli człowieka. Ale od wybuchu wojny na Ukrainie nie umiem się modlić tak jak do tej pory.
Wiem, że cały czas Pan Bóg jest w moim sercu, cały czas Go kocham, ale… nie umiem usiąść i w spokoju medytować słów Pisma. Czytam szybko czytanie z dnia, szepczę lub wypłakuję Panu to co we mnie i tyle. Potem czytam co nowego w portalach informacyjnych… Za dużo mam w sobie napięcia na spokojną medytację. 
Wiem, że Pan Bóg to rozumie, nie obraża się na mnie, dalej mnie podtrzymuje i cieszy się mną. 
Dziś jednak czytam, że podczas modlitwy zmienił się wygląd twarzy Jezusa. Skoro nawet twarz Jezus zmieniała się na modlitwie to co dopiero mówić o mnie. Jak bardzo ja potrzebuję tego czasu spędzonego z Bogiem…

Pan Bóg przyjmuje każdą moją modlitwę, nawet taką w pośpiechu, bo mnie kocha. Ale nie każda modlitwa jest tak samo dobra dla mojej duszy i dla mojego bycia zjednoczoną z Nim.
Muszę/chcę/warto znaleźć inny sposób modlitwy, właściwy na ten czas, ale muszę/chcę/warto zawalczyć o czas spędzony tylko z Nim.
W nowej formie, właściwej dla czasu ogromnego napięcia.
Dla siebie, ale też dla innych. Dla tych którzy potrzebują pomocy. Po to, aby móc nieść im Boga, a nie siebie i swoje emocje. Również po to, żeby znaleźć miejsce, w którym będę mogła pomóc najbardziej. Jest tylu potrzebujących, w tej chwili jest już podobno 3 miliony ludzi uciekających z Ukrainy, poza tym są ci, którzy tam zostali, nadal istnieje też Afryka, Azja, inne miejsca, które nie zniknęły z wybuchem tej wojny. A ja mam tylko moje 5 chlebów i 2 ryby, nic więcej. Żeby zdarzył się cud rozmnożenia warto słuchać Jego głosu, bo to On ma najlepsze rozwiązania i On może rozmnożyć to co mam, ja sama nie dam rady pomóc wszystkim potrzebującym…

On jest przez cały czas z nami, nie opuszcza mnie, nikogo w Ukrainie i na całym świecie… On czuwa nad nimi w najciemniejszych chwilach tych dni. On chce posyłać swoich ludzi, aby nieśli pomoc i Jego miłość. Jeśli ja chcę być Jego człowiekiem i nieść Jego światło i Jego rozwiązania dla świata, muszę/chcę/warto znaleźć czas i sposób żeby dać Mu się przemieniać i realizować Jego plan, a nie mój, a do tego niezbędny jest czas poświęcony tylko Jemu. Po to, żeby moja twarz napełniła się Jego blaskiem. Żebym potem mogła biec i robić to co trzeba dla cierpiących bliźnich.