Woda ze świątyni

Ez 47, 1-2; 8-9

„1 Następnie zaprowadził mnie z powrotem przed wejście do świątyni, a oto wypływała woda spod progu świątyni w kierunku wschodnim, ponieważ przednia strona świątyni była skierowana ku wschodowi; a woda płynęła spod prawej strony świątyni na południe od ołtarza. 2 I wyprowadził mnie przez bramę północną na zewnątrz i poza murami powiódł mnie od bramy zewnętrznej, skierowanej ku wschodowi. A oto woda wypływała spod prawej ściany świątyni, na południe od ołtarza. (…)
8 A On rzekł do mnie: «Woda ta płynie na obszar wschodni, wzdłuż stepów, i rozlewa się w wodach słonych, i wtedy wody jego stają się zdrowe. 9 Wszystkie też istoty żyjące, od których tam się roi, dokądkolwiek potok wpłynie, pozostają przy życiu: będą tam też niezliczone ryby, bo dokądkolwiek dotrą te wody, wszystko będzie uzdrowione.” 

Uwielbiam ten fragment.
Spod ołtarza wypływa woda, która rozlewa się i uzdrawia ziemię, na którą płynie.
Wylewa się w obfitości, bez ograniczeń.
Im płynie dalej tym jest jej więcej, tym jest głębsza.
Dokąd dotrze tam przynosi pokój.

Chodził za mną ten obraz od kilku dni.
Aż przyszło wypełnienie.
Po spędzeniu bardzo stresującej doby w pracy, niewyspana, w różnych relacjach z ludźmi, do tego zdenerwowana o bezpieczeństwo mojego dziecka, kiedy zamknęłam oczy przypomniałam go sobie jeszcze raz.
Woda wypływała spod ołtarza, stałam tuż przy źródle, obmywała mnie, a ja pozwalałam, aby płynęła do wszystkich wysychających z pragnienia miejsc w moim życiu. 
Do dyżurki lekarskiej, w której pracowałam, do współpracowników, do ważnej sprawy, którą miałam rozwiązać, do moich emocji, do dzieci…
Woda przynosiła pokój, ciszę i ukojenie.
Gasiła lęk, poczucie niedoskonałości, stres odpowiedzialnej pracy.
Wyraźnie widziałam, że nie ja jestem jej źródłem, ale że jestem pustym naczyniem na tą wodę.
Nie mogę dać życia sama z siebie. Jestem pustym naczyniem. Nie przez błąd Stwórcy, tylko po to, by móc mieścić w sobie wodę. Mogę dać się napełniać po brzegi, w wielkiej obfitości, aż woda będzie się przelewać i płynąć dalej, wszędzie tam gdzie dotrę.

Jeśli tylko zechcę mogę stać w świątyni, tuż obok ołtarza, serce przy Sercu Boga, i pozwalać wodzie przepływać też przeze mnie i wylewać się dalej, aby ożywiać każde miejsce w moim życiu i tam gdzie będę…