Któżby nie chciał żyć w świecie, gdzie panuje pokój między ludźmi, gdzie nie ma między nimi różnic, każdy może osiągnąć to, czego pragnie, a inni szanują i akceptują go takim, jaki jest? Nic dziwnego, że pod takimi hasłami pojawiały się na przestrzeni wieków liczne religie, grupy, ideologie czy rewolucje, a ludzie chętnie się do tego przyłączali, szukając lepszego życia i miłości. Nie inaczej było w przypadku rewolucji francuskiej, gdzie mocno podkreślano ideę wolności, równości i braterstwa między ludźmi. Ale jakoś nie dotyczyło to chrześcijan.
Rewolucja francuska to fascynujący okres w dziejach świata. Absurdalny z początku, krwiożerczy pod koniec. Dosłownie zmieniła ona losy świata, mentalność Europejczyków, prawo, duchowość, a nawet ma wpływ na współczesne ideologie, które bezustannie pojawiają się jak grzyby po deszczu. Nawet nieświadomie obecni aktywiście cytują hasła z czasów rewolucji francuskiej czy parafrazują ich teksty. Ba, nawet kopiują tamtejsze uprzedzenia i pomysły.
Rewolucja wybucha oficjalnie 14 lipca 1789 roku. Lud francuski (dokładniej Paryża, ale kto by się czepiał?) rusza na Bastylię, twierdzę w Paryżu, która pełniła w tamtym okresie funkcję więzienia. Bastylia była symbolem niepopularnej wtedy władzy królewskiej. Od jakiegoś czasu Paryż buzuje niechęcią wobec króla i systemu feudalnego. Stan trzeci, czyli mieszczanie i chłopi pragną mieć wpływ na władzę, ale że nikt nie chce im jej dać, to postanawiają ją sobie sami zabrać. Zmuszają króla Ludwika XVI do zwołania Stanów Generalnych, czyli coś na kształt parlamentu, gdzie mogli zasiadać przedstawiciele wszystkich stanów we Francji: szlachty, duchowieństwa oraz mieszczan i chłopów. Tam dokonują swego rodzaju przewrotu, gromadząc się w Zgromadzenie Narodowe i zaczynają żądać od króla daleko idących zmian i reform. Król w odpowiedzi na część się zgadza, ale i tak gromadzi wojsko. Dla Paryżan to było za dużo i dochodzi do zamieszek. Ofiarą staje się Bastylia, którą zdobywają i burzą, uwalniając z niej więźniów. Kto by liczył, że była ich tam tylko garstka? Symbol, to symbol.
Rozpoczyna się rewolucja, która zmiotła stary system, a na jego miejscu chciała wprowadzić wszystko nowe. Stare trzeba było jednak wypalić ogniem i ściąć na gilotynie. W późniejszym czasie, kiedy władzę przejmuje bardzo radykalny odłam rewolucjonistów, jakobini, dosłownie Francja spływa krwią. W ciągu kilku miesięcy zginęło 18 tysięcy osób, wrogów rewolucji i nowego ładu.
A kto był wrogiem rewolucji? Kto ośmieliłby się sprzeciwić tym, którzy marzyli tylko o tym, aby wszyscy byli wolni, równi i kochający się wzajemnie? Oczywiście wszyscy Ci, na których wskazali przywódcy rewolucji i ci, którzy widzieli w tym raczej szaleństwo niż szansę na zmianę. Arystokracja i duchowni byli wrogami ustawowymi, bo mieli za dużo przywilejów. Z czasem nawet podejrzani byli bogaci mieszczanie, bo jakże to tak, że jak ktoś ciężko pracuje to ma majątek, gdy ktoś inny tego nie ma?
Wrogiem rewolucji byli jednak także ci, którzy nieśmiało sugerowali, że oni już mają te wymarzone „wolność, równość i braterstwo”, czyli chrześcijanie. Dlatego też i oni doświadczyli strasznego prześladowania. W historii Kościoła były trzy główne okresy prześladować chrześcijan: w starożytności, w totalitaryzmach XX wieku oraz właśnie w czasach rewolucji francuskiej. Skąd jednak taka nienawiść?
Rewolucja francuska to przykład próby wprowadzenia w życie teorii i ideologii. Wiek XVIII to czas, w którym z jednej strony rozwinęła się nauka, dająca podstawy licznym odkryciom matematycznym, przyrodniczym czy archeologicznych. Oświecenie umysłów, rozwój szkolnictwa, gdzie zachęcano uczniów do poznawania przyrody i języków obcych. Z drugiej jednak strony to czas pojawiania się nowych prądów w filozofii. Uważano bowiem, że oświecenie musi zakładać odwrócenie się od starych, skostniałych systemów. Wtedy właśnie ukuto nazwę „średniowiecze”, która miała mieć znaczenie negatywne, jako kiepski czas między wielką starożytnością, a świetnym odrodzeniem. Skostniałym systemem według tych filozofów miała być także religia, a szczególnie chrześcijaństwo.
Księża ginęli na gilotynie lub podczas ludowych samosądów. Część z nich musiała opuścić Francję w obawie przez śmiercią. Rewolucjoniści zmienili nawet kalendarz, aby wymazać każdą niedzielę i święto kościelne. Dosłownie ustanowiono tydzień dziesięciodniowy! Chciano wymazać chrześcijaństwo z najnowszej historii. Zakazano kultu, zamykano kościoły, zmuszano ludzi do życia w państwie świeckim, ateistycznym aż do szpiku kości.
Okazało się jednak, że było to niemożliwe. Lud francuski, który czuł się prześladowany przez system, kiedy już zaspokoił swoje instynkty, kiedy opadły emocje, stwierdził, że on nadal potrzebuje Boga. Władze rewolucjonistyczne musiały przyznać, że człowiek bez religii jest człowiekiem nieszczęśliwym, zaczął wtedy tworzyć substytuty religii, sekty, loże masońskie czy inne organizacje. Ale lud nie potrzebował niczego nowego, chciał móc w tym nowym świecie wyznawać swoją katolicką wiarę.
Dlatego też, kiedy Napoleon Bonaparte zdobył władzę, przywrócił tę możliwość, wręcz pojednał się z papieżem, przyznając, że „katolicyzm jest jedyną religią, która może zapewnić prawdziwe szczęście dla dobrze zarządzanego społeczeństwa i wzmocnić podstawy dobrego rządu”. Otworzono kościoły, księża wrócili do kraju. We Francji zapanował chwilowy pokój, który dał czas Napoleonowi na wprowadzanie dalszych reform. Wiele z nich naprawiło błędy jego poprzedników, część zapoczątkowało nowe. Niestety niektóre w konsekwencji również uderzyły we współczesnych katolików.
Ale to już inna opowieść…
Bibliografia (wybór):
- Dmochowski, „Rewolucja francuska wobec Kościoła katolickiego w okresie Dyrektoriatu (1795–1799)”, [w:] Cywilizacja i Polityka, 2017, nr 15, 135-145
- Rzewuski, Zabijać i burzyć. Rewolucja francuska a księża, portal Histmag.org; https://histmag.org/Zabijac-i-burzyc.-Rewolucja-francuska-a-ksieza-15144