Według autorów książki „Granice w randkowaniu” zachowawcza nadzieja to „stan, w którym żywimy nadzieję na to, że sprawy jakoś się ułożą, i w ten sposób bronimy się przed ich rozwikłaniem i pozostawieniem za sobą, gdyż obawiamy się, że związany z tym ból będzie nie do zniesienia. Widząc, że bliska nam osoba z upływem czasu wcale nie staje się taka, jaką – w myśl naszych pragnień – miała się stać, kurczowo trzymamy się nadziei na to, że jednak kiedyś się zmieni, zamiast przetrwać ból straty”.
To o mnie. Wciąż wierzę, że historia Pięknej i Bestii może się wydarzyć w moim życiu.
Wiele razy przymykałam oko na niewłaściwe zachowania mężczyzn, na których mi zależało. Nie protestowałam, gdy mnie ignorowali, wyśmiewali, nie słuchali tego, co mam do powiedzenia. Kiedy przez tydzień nie otrzymywałam odpowiedzi na wiadomość, tłumaczyłam sobie, że pewnie jest zajęty. Gdy odezwał się miesiąc później, nie robiłam mu żadnych wyrzutów, lecz cała w skowronkach biegłam na spotkanie. Tak bardzo mi na nim zależało, że robiłam wszystko, by nie przerwać tej cienkiej nici porozumienia, która nas łączyła. Ignorowałam swoje uczucia, udawałam, że nic złego się nie stało, chociaż czułam się zraniona. Oszukiwałam samą siebie, że jakoś to będzie, że na pewno się ułoży, że w końcu on mnie zauważy i doceni. Czasem pielęgnowałam tę nadzieję naprawdę wyjątkowo długo.
Najgorsze jest to, że za każdym razem zdawałam sobie sprawę z tego, że z tej relacji nic nie będzie, a mimo to traciłam czas i energię na próby jej ratowania.
Z czego wynika ta „zachowawcza nadzieja”? Niskiego poczucia wartości? Niechęci do zmian? Ucieczki przed bólem? Pragnienia, by prowadzić „idealne życie”? Lęku przed przyznaniem się do porażki?
Bo przecież chciałoby się już wreszcie żyć normalnie, tak jak inni – poznać ciekawego mężczyznę, rozwijać relację, potem planować ślub. To nie jest przyjemne, gdy musisz przyznać, że po raz kolejny źle ulokowałaś uczucia i znów wróciłaś do punktu wyjścia. Poczucie własnej wartości jest jednak mocno nadszarpnięte, gdy uświadamiasz sobie, że ten, który miał być mężczyzną twojego życia, jednak nie jest tobą zainteresowany.
„Zachowawcza nadzieja” to ślepa uliczka. Chciałabym nauczyć się zawracać z niej wcześniej, a nie dopiero gdy dojdę do kończącej ją ściany.