I znów Adwent… Kiedy to zleciało? Niech tylko ktoś mi powie, że czas to nie coś względnego (☺). Tak czy inaczej, “trza” brać byka za rogi, a nie rozczulać się nad prędkością umykającego czasu.
Adwent, przynajmniej mnie, zawsze kojarzy się z oczekiwaniem i przygotowaniem na Spotkanie. A jeśli tak, to czas ten nie może być spędzony bezmyślnie, zawieszony w próżni. Trzeba go konstruktywnie przeżyć, wypełnić. Przecież kiedy wiem, że po wielu latach przyjedzie mnie odwiedzić przyjaciel, to czekając na niego wspominam nasze wspólne doświadczenia. Przypominam sobie nasze pierwsze spotkanie, jego twarz, słowa… No i przygotowuję się do jego wizyty – może jakaś jego ulubiona potrawa na obiad (oby nie zmienił kulinarnych nawyków!); może jakaś sentymentalna wycieczka, spacer; może zaprosić jeszcze kogoś, a może lepiej nie..?
I tu czas na pierwsze pytanie: na kogo lub na co czekasz?
Drugie jest konsekwencją pierwszego: w jaki sposób chcesz się do tego spotkania przygotować?
To pierwsze pytanie, dla doświadczonych członków wspólnoty takiej czy innej, może wydawać się banalne. A jednak, proszę, pomyśl chwilę, przyjrzyj się temu. Co kryje się dla ciebie za fenomenem Świąt Bożego Narodzenia? Kogo wyczekujesz? I czy w ogóle Adwent jest dla ciebie oczekiwaniem? A może tylko odliczaniem czasu, bo przecież święta i tak przyjdą? Jeśli oczekujesz Jezusa, to czy zdajesz sobie sprawę, że drugiego Betlejem nie będzie? Że to oczekiwanie spełni się albo przez Paruzję (Jezus przyjdzie jako Król, by uczynić nowe Niebo i nową Ziemię) albo przez „siostrę naszą śmierć” (to słowa świętego Franciszka), która cię zaprowadzi do Jezusa?
Święty Cyprian, biskup i męczennik, pisze: „Trzeba nam, bracia umiłowani, wiedzieć i często rozważać, że wyrzekliśmy się świata, że przebywamy tutaj chwilowo jako pielgrzymi i goście. Przyjmijmy z radością ów dzień, który każdemu wyznaczy trwałe mieszkanie, wyrwie nas ze świata, wyzwoli z jego więzów oraz przekaże królestwu i szczęściu wiecznemu. Jakiż wędrowiec nie chciałby powrócić do ojczyzny? Naszą ojczyzną jest niebo. Czeka tam na nas wielka rzesza tych, których miłujemy: rodzice, rodzeństwo, dzieci; oczekują nas pewni zbawienia, a jedynie zatroskani o nasze… Spieszmy ku nim, bracia umiłowani, z wszelką gorliwością. Niech Bóg zobaczy te nasze myśli, niech Chrystus wejrzy na to postanowienie umysłu naszego i wiary, niech nam udzieli tym większej nagrody swojej miłości, im goręcej będziemy Go oczekiwać”. Czy Bóg widzi takie myśli u ciebie, takie decyzje umysłu i wiary? Czy twoją ojczyzną, twoim Niebem, jest Jezus?
A w jaki sposób się do tego spotkania przygotować? Moim zdaniem, poznając głębiej i głębiej Prawdę = Oczekiwanego! Czyli? Czyli Jezusa. Jak? Przede wszystkim słuchając Jego słowa (Prawdy) i rozważając je (czyli dając mu czas na to, by cię dotykało). Tak jak robiła to Maryja. To z kolei poprowadzi cię do przemieniania słowa w czyn – przez co będziesz prawdziwym uczniem Jezusa i solidną budową (por. Łk 6, 46-48). Przypominaj sobie te wszystkie piękne chwile z Jezusem, wspominaj te osoby i miejsca, w których doświadczałeś Jego bliskości (przecież wszystko dobre od Boga pochodzi!). Pomyśl, wyreżyseruj, jak chciałbyś aby wyglądało to twoje spotkanie z Jezusem… Ja chciałbym Mu wyjść naprzeciw ze śpiewem uwielbienia; chyba to lubi… Jeśli to komuś pomoże, można do tego podejść praktycznie: weź słoik, ozdób go pięknie, wymyśl adwentowe zadania i spisz je na karteczkach; możesz to zrobić z całą rodziną – wspólna praca jednoczy! Może jakieś fragmenty Słowa Bożego – adekwatne do poziomu członków rodziny? Fajnie by było przy okazji porozmawiać troszkę o tym, co to Słowo ci mówi… Może coś praktycznego, typu „umyję dziś buty wszystkim członkom rodziny”, „przytulę brata/siostrę”, „w najbliższych dniach zrobię śniadanie dla żony”, „nauczę się na pamięć J 3,16-17”, „dziś dzień bez Internetu – za to pół godzinki Adoracji sobie zrobię”… Te zadania powiedzą wiele o twoim zaangażowaniu w to oczekiwane Spotkanie! Oj, myślę, że bardzo wiele!
A co z tym „przyspieszamy – hamujemy” w tytule? To już sam/sama rozważ, w którym obszarze twojego życia trzeba przyspieszyć, a w którym wyhamować. Myślę, że trzeba przyspieszyć w określeniu siebie i podmiotu mojego oczekiwania. A przyhamować w tych aktywnościach, które okradają mnie z czasu na przygotowanie się do tego najważniejszego Spotkania. Jakich? To już indywidualnie trzeba ponazywać.
Życzę mądrości i odwagi na te adwentowe dni. 3majcie się nieba. MARANATHA!
Posyłam +