Czy jestem wybredna?

Właśnie wróciłam z randki… ,,Randki”? Chyba to nie jest właściwe słowo. Może lepiej: ,,właśnie wróciłam ze spotkania”. Zaproponował wyjście na lodowisko. Pomysł dobry, lubię jeździć na łyżwach. Szkoda, że to jedyny pozytyw tej ,,randki”…

Chłop cały czas gadał tylko o sobie, a kiedy nie gadał, popisywał się piruetami lub pokazywał zdjęcia ze swoich wojaży. Dwugodzinny spot reklamowy ,,Jestem dobrą partią”. Ani razu nie zapytał o mnie, zaledwie kilka razy udało mi się wtrącić parę słów. Najlepsze było na koniec. Wyraził zadowolenie ze spotkania i… zaproponował kolejne! 

Nie rozumiem człowieka. Przecież niczego się o mnie nie dowiedział. Nie było żadnej wymiany myśli między nami. Powiedziałam, że nie czułam ,,tego czegoś” i podziękowałam za ,,randkę”. Baaardzo się zdziwił. Jak to, reklama była nieskuteczna?

Mam mętlik w głowie. Może powinnam dać mu drugą szansę? Może jego zachowanie wynikało ze stresu? Chciał dobrze wypaść, więc postanowił pokazać się z jak najlepszej strony? Może wcale nie jest zadufanym w sobie egoistą? Może nie chciał zasypywać mnie pytaniami i robić castingu na żonę? Może jednak źle odczytałam jego intencje?

Hm. Nie poczułam ,,chemii”, ,,pokrewieństwa dusz”. Czy drugie spotkanie nie byłoby więc stratą czasu? A może ta cała ,,chemia” jest przereklamowana? Może po prostu jestem wybredna i zbyt wymagająca? Czy każda randka musi odtwarzać schematy znane z komedii romantycznych? Czy motyle w brzuchu to dobry znak? A może przeciwnie – emocje przeszkadzają w prawdziwym poznaniu człowieka? Przecież gdy serce tak mocno bije, trudno usłyszeć to, co ma do powiedzenia druga osoba. 

Jaka jest granica między byciem wybrednym a byciem desperatką, która spotyka się z każdym, kto okaże choć cień zainteresowania? Jak to wyważyć? 

Chyba jednak popełniłam błąd, nie zgadzając się na kolejne spotkanie. Przecież drugie spotkanie nie miało się odbyć na ślubnym kobiercu, lecz w kawiarni. Nie jestem aż tak zapracowana, by nie znaleźć czasu na wypicie kawy z drugim człowiekiem. A to drugie spotkanie mogłoby być zupełnie inne. Jakie? Szkoda, że już się tego nie dowiem.