Marka sama w sobie
Otworzywszy niedawno drzwi spiżarni, zapytałem jednego ze swoich znajomych czy lubi wino? Odpowiedział, że owszem, ale jeśli już, to tylko dobre. Zatrzymałem się na krótką chwilę myślami nad tą jakże oczywistą oczywistością. Bo któż z nas nie lubi dobrego wina? W ułamku sekundy moje myśli poszybowały ku granicom abstrakcji, a warto przypomnieć, że działo się to jeszcze przed moją wizytą w spiżarni. Jakie to wino musi być, żeby nazwać je dobrym? Czy to kwestia smaku, czy to kwestia wieku, bukietu, koloru, czy może wiary w to, że tak po prostu jest?
Oprzytomniawszy nieco postanowiłem dopytać, jakie według mojego znajomego, to wino powinno być, żeby z czystym sercem mógł nazwać je dobrym? Oczyma wyobraźni widziałem, pobudzone pytaniem z pogranicza spraw wzniosłych, terkoczące w jego głowie trybiki, ale że jak już wspomniałem, działo się to jeszcze przed moją wizytą w spiżarni, nie potrafił udzielić mi odpowiedzi.
Przypomniała mi się sytuacja sprzed bez mała 8 lat, kiedy rodziła się nasza wspólnotowa gazeta i nie potrafiliśmy znaleźć dla niej odpowiedniego tytułu. Po wielu godzinach burzliwych obrad, jeden z redaktorów poddając się, zakomunikował że bez dobrego wina nie damy rady niczego wymyślić! Kolegium redakcyjne (wierzymy, że działające pod natchnieniem Ducha) rozeznało, że to świetny pomysł i tak już zostało.
Bo z „Dobrym Winem” jest łatwiej, radośniej, czytelniej. Człowiek ma jasność patrzenia, nieprzeciętną umiejętność formułowania zdań i poruszania się w sferach abstrakcji, właściwej naszemu rodzajowi.
Przyszło mi do głowy, że być może przed moim znajomym nie powinienem otwierać drzwi spiżarni, a raczej drzwi mojej biblioteki, na półkach której znajdują się wszystkie archiwalne numery „Dobrego Wina”?
Dzisiaj po długiej przerwie, nasza Wspólnota zadecydowała o reaktywacji swojej gazety. Wierzymy, że w tych trudnych czasach będzie ona rozświetlać wszelką dezinformację. Wierzymy, że znowu stanie się miejscem spotkań, polemik i płomiennych mów na miarę greckich areopagów, rzymskich forów, czy chociażby kazalnic naszych lokalnych świątyń. Bo czy to Ateny, czy to Efez, Korynt, Rzym, Gliwice, czy Pyskowice, rzetelna informacja pozostaje zawsze w cenie.
Cieszy fakt, że wszyscy dotychczasowi redaktorzy ponownie wyrazili gotowość publikowania na łamach „Dobrego Wina”, ufam że kwestią czasu jest pojawienie się tekstu, który ostatecznie zdobędzie nagrodę Pulitzera czy fotografii, która ostatecznie zabłyśnie na World Press Photo. Wierzę, że nasze wino będzie coraz lepsze, bez względu na formę. Dzisiaj jest to blog internetowy, jutro być może w formie drukowanej, a za jakiś czas, kto wie… świat stanie otworem. Ufam, że z Bogiem wszystko jest możliwie.
Wierzę, że mój znajomy (osobiście zadbam aby nie przeoczył żadnego wydania), nie będzie już miał problemu z odpowiedzią na pytanie jakie według niego, powinno być wino, żeby z czystym sercem mógł nazwać je dobrym? I to bez konieczności otwierania drzwi spiżarni…
…Dobre wino to „Dobre Wino”. Marka sama w sobie.
Robert Krawczyk
były naczelny