Poniższy tekst stanowi kontynuację artykułu z dnia 28.12.2021 dostępnego tutaj.
Sposobów komunikacji z Bogiem jest bardzo wiele. Mając wrażliwe serce, gesty Bożej miłości, skierowane indywidualnie do mnie i do Ciebie, możemy zobaczyć wszędzie dookoła.
W pierwszej części naszych rozważań o słuchaniu Boga skupiliśmy się bardziej na Jego cichym podszepcie w naszym sercu. Są jednak też sytuacje, w których nie słyszymy wewnątrz siebie żadnych konkretnych myśli, mamy za to przekonanie, nawet przynaglenie, że powinniśmy coś konkretnego zrobić. Jest to rodzaj Bożego “instynktu”, który każdy wierzący ma w sobie.
Często Boża odpowiedź przychodzi przez drugiego człowieka, czasem przez tekst piosenki, którą akurat słuchamy. Niektórzy doświadczają snów i wizji. Wszystko to wymaga rozeznawania i podejścia z mądrością.
Podstawowym sposobem w jaki Bóg przemawia jest Jego Słowo zapisane w Biblii i wszystko, czego doświadczamy, powinno właśnie tam mieć swój punkt odniesienia.
Czytając Słowo Boże nasiąkamy Bożą obecnością, bo przecież Bóg jest Słowem, które stało się Ciałem. Studiując Słowo przemieniamy swój umysł, a to jest kluczowe, bo stajemy się z Nim coraz bardziej zjednoczeni. To z kolei coraz bardziej przybliża nas chwili, kiedy będziemy mogli powiedzieć za św. Pawłem: „Nie żyję już ja, ale żyje we mnie Chrystus”.
Im więcej Chrystusa w nas, tym więcej prawidłowych decyzji i odwagi powiedzenia Mu „tak”. Nawet jeśli Go słyszymy, to nasze życie może się zmienić dopiero wtedy, kiedy rzeczywiście będziemy robić to, o co nas prosi.
Na koniec chciałam się podzielić pokrótce swoją historią życia z Bogiem w kontekście „słuchania Jego głosu”.
Pamiętam, jak jako licealistka zostałam zaproszona na pewną akcję ewangelizacyjną. Byłam wtedy osobą poszukującą swojej tożsamości i ocierałam się o różne filozofie. Zobaczyłam osoby, które prorokowały i modliły się nad chorymi. Mocno mnie to zainspirowało i gdy zaproponowano nam przyjęcie Jezusa pomyślałam: „Dobrze, Boże, ja Ci oddam swoje życie, ale pod warunkiem, że dasz mi takie dary, jak oni mają”. Wiele rzeczy wtedy nie rozumiałam i nawet nie byłam świadoma, że to o co proszę, to charyzmaty Ducha Świętego. Jakiś czas potem modliłam się za kolegę, który był bardzo pogubiony w życiu i podczas tej modlitwy po raz pierwszy doświadczyłam napływu pewnych myśli z nim związanych. Pojawiło się we mnie przekonanie, że powinnam mu to napisać. Nie wysłałam tej wiadomości od razu: najpierw podzieliłam się tą treścią ze znajomym klerykiem, którego poznałam na tej ewangelizacji. Byłam przerażona i przejęta, kiedy mi uświadomił, że napływ takich myśli na modlitwie często pochodzi od Ducha Świętego i jak najbardziej powinnam przekazać je tej osobie. Pomyślałam wtedy: „O rany! Duch Święty do mnie przemówił! …do mnie!” Od tego się zaczęło i tak jest do tej pory. I choć moje podejście do słuchania Ducha Świętego się zmienia, to cały czas w tym wzrastam. Choć od tego pierwszego doświadczenia minęło 15 lat, dalej się uczę, czasem mylę. Podzielę się jeszcze jednym przykładem z początków mojej drogi.
Od kilku lat byłam członkiem Odnowy w Duchu Świętym, kiedy na pewnych rekolekcjach doradzono nam, aby założyć zeszyt duchowy i codziennie rano nasłuchiwać Ducha Świętego przez 15 minut. Tak też zrobiłam i pewnego dnia rano, gdy tak siedziałam, pojawiły się we mnie słowa: „Pamiętaj, córko, z moich rąk wyszłaś i do moich rąk wrócisz”. Zapisałam to i poszłam na uczelnię. Wieczorem uczestniczyłam w zajęciach o zagrożeniach duchowych. Ciekawe, lecz monotonne wykłady nieco uśpiły mnie w ławce. W pewnym momencie usłyszałam podniesiony głos księdza, który kończąc wykład powiedział: „…bo pamiętajcie, bracia i siostry, co mówi Bóg: z moich rąk wyszliście i do moich rąk wrócicie..” Obudziłam się wtedy i zauważyłam, że brzmi to znajomo, bo przecież rano to samo usłyszałam. Było to dla mnie potwierdzeniem, że rano usłyszałam Boga, a nie samą siebie.
Nie sposób opisać wszystkich doświadczeń, ale przeskoczę do teraźniejszości. Jak usłyszeć Boga przy trójce dzieci?
No cóż… Wszystko zależy od tego jak bardzo jesteśmy zdeterminowani by Go usłyszeć. Determinacja wyrabia dyscyplinę, a dyscyplina powoduje wzrost.
Bez względu na to, czy jesteśmy singlami, czy mamy rodzinę i gromadkę dzieci, jedni i drudzy żyjemy w tym samym świecie. Musimy w nim toczyć bitwy i wygrywać duchowe wojny, więc do żadnej walki lepiej nie podchodzić bez kontaktu z Centralą.
Diabeł nie przestał w nas rzucać granatów tylko dlatego, że mamy rodzinę, wymagającą pracę i nie mamy czasu, by odpierać jego ataki – a może nawet robi to jeszcze częściej. Musimy być czujni i zawsze przygotowani do walki, a z drugiej strony umieć trwać w Bożym odpocznieniu.
Bardzo pomocna jest świadomość, że nie spotykamy się z Bogiem tylko rano i wieczorem na modlitwie, ale On jest z nami cały dzień i pragnie, żebyśmy byli z Nim również przy wypełnianiu naszych obowiązków zawodowych czy rodzinnych. Częsta Eucharystia i karmienie się Nim napełnia nas Jego obecnością. Ten czas, kiedy On jest w nas w ten szczególny sposób, możemy wykorzystywać, by Go słuchać.
Modlitwa językami pomaga nam wejść na właściwe “częstotliwości” i otwiera nasze serca na Jego głos. W ciągu dnia mamy wiele możliwości, by modlić się w ten sposób i przygotowywać grunt serca na czas, kiedy będzie zasiewał w nim swoje słowo. Kiedy tak przygotowani zaczniemy wieczorem czytać Biblie, mimo całodziennego zmęczenia doświadczymy, jak to Słowo nas przenika, uspokaja i wycisza.
Rozumiem, że nie u każdego to działa, ale w moim doświadczeniu noc jest najlepszym czasem spotkania z Bogiem. Dlaczego? Jest cisza, a wszystko, co zewnętrzne, przestaje rozpraszać. Dlatego czas, kiedy nie mogę zasnąć, ofiaruję Jemu i wtedy staram się otwierać na Słowo.
Oczywiście nieodłącznym elementem jest nasza wspólna małżeńska modlitwa, kiedy dzieci jeszcze (albo już) śpią. Często jednak modlimy się w ich towarzystwie, bo wierzymy, że w tym czasie Duch Święty dotyka również ich. Mając do podjęcia jakąś decyzję, pytamy o nią Boga na modlitwie osobistej. Zapisujemy, jeśli pojawi się w sercu jakiś obraz lub słowo, a następnie wzajemnie dzielimy się tym doświadczeniem. Wierzymy, że kiedy dostajemy to samo poruszenie, jest duże prawdopodobieństwo, że powinniśmy iść w danym kierunku.