Jaki jestem? Pytanie, które często sobie stawiam, myślę że nie tylko ja… Czy mam odwagę odpowiedzieć i spojrzeć prawdzie w oczy? Czy mam odwagę spojrzeć w rzeczywistość? Z pomocą przychodzi mi Słowo Boże – list do Rzymian 12,3: „Mocą bowiem łaski, jaka została mi dana, mówię każdemu z was: Niech nikt nie ma o sobie wyższego mniemania, niż należy, lecz niech sądzi o sobie trzeźwo – według miary, jaką Bóg każdemu w wierze wyznaczył.”
Łaska, która została objawiona, dzięki temu który przyszedł zaświadczyć o światłości, trzeźwość umysłu, stan teraźniejszości, odnalezienia się w realiach dnia codziennego, niby takie proste… gdyby nie ta rzeczywistość!
W moim życiu nie zawsze tak jest… Światłość, która przychodzi podczas modlitwy, uniesienie, w którym przebywam, często ulatuje w realiach pracy, mierzenia się z ludzkimi postawami, bo nie zawsze jest pięknie i dobrze, wręcz przeciwnie często chcę uciekać. Dziś wiem jednak, że to wszystko, co się wydarza ma sens by nadać mojemu życiu właściwy kierunek, właściwe spojrzenie. Nauka, która płynie, gdy przebywam w rzeczywistości daję mi szansę, by otworzyć się na działanie Boga, by niebo i ziemia były razem, bym mógł doświadczać cudu zbawienia.
Cisną mi się na usta słowa: „Jezu Kocham Cię! Bez Ciebie nie byłoby to możliwe”. Moja rzeczywistość stała się pragnieniem przebywania z Tobą i wiem, że jesteś łzą mojej żony, kiedy mnie napominasz, jej uśmiechem, kiedy mnie podpierasz, posłuchem moich dzieci, kiedy mówię do nich, bo słuchają nie mnie lecz Ciebie we mnie. Bądź pochwalony i uwielbiony Jezu Chryste w każdym spojrzeniu, w każdej relacji, w której jestem. Po to mnie wybrałeś bym niósł prawdziwe Twe imię tam gdzie Cię nie znają. Bogu niech będzie cześć i chwała za Jego przyjście i odejście, bo dziś wiem, że to jest z pożytkiem dla mnie.
Właśnie o tym co przeżywam – „lustro prawdziwe” – mówi ewangelia Jana 16,7: „Jednakże mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was.” Obietnica Boga, która wypełnia się w moim życiu. To On zamyka i On otwiera. To On obmył Piotrowi nogi, obmył i moje bym kroczył wraz z Nim po tej ziemi, która nie rodzi, by rodziła tak jak jest napisane w Izajaszu 54,1: „Śpiewaj z radości, niepłodna, która nie rodziłaś, wybuchnij weselem i wykrzykuj, która nie doznałaś bólów porodu! Bo liczniejsi są synowie porzuconej niż synowie mającej męża, mówi Pan.”
Czas, który dzisiaj jest to czas wypełniania się obietnic. Pamiętam słowa Papieża – Jana Pawła II, które wypowiedział podczas pielgrzymki do Polski: „Niech zstąpi Duch Twój na tę ziemię”. Byłem wtedy daleko od Boga, lecz słowa te poruszyły mnie. Ja, niewierny, rodzący chwasty i ciernie, które mnie niszczyły zewnętrznie i wewnętrznie doznaje „Dotyku Słowa”. Oczywiście wiele „wody upłynęło” nim poznałem prawdziwego Boga, bo ten „mój bóg” był dosyć kiepski, nieudolny, udający, kłamiący i ten świat, w którym żyłem ciągle istnieje i to nie jest urojenie. Ja po to doznałem zbawienia by tam iść… po to przyszedł Paraklet, by objawić mi prawdę o Bogu – całą prawdę. W Ewangelii św. Jana 16,13 czytamy: „Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek usłyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe.”
Przyszłość, która mnie czeka to wieczność, bo uwierzyłem i życie swe oddałem w Jego dłonie. Dziś z nadzieją patrzę na życie. Trudności, które się pojawiają to znak, że idę dobrą drogą poznając siebie prawdziwego, czasem jeszcze tchórzliwego lecz kochającego siebie, proszącego o odwagę, abym zmieniał to co mogę zmienić i o mądrość w rozeznaniu.