Poznaliśmy się na szybkich randkach. Gdy tylko uzyskaliśmy swoje namiary, Bartek zadzwonił i zaproponował spotkanie. On był z Katowic, ja z Bytomia, więc spotkaliśmy się w Chorzowie, jak stwierdził: „w połowie drogi”.
„Wow, nieźle się zapowiada. Konkretny facet” – pomyślałam. I rzeczywiście kilka dni później czekał na mnie w umówionym miejscu. Miał być spacer, ale stwierdził, że wcześniej trzeba napić się kawy. Nie miałam nic przeciwko temu. Weszliśmy do przyjemnej kafejki, zapowiadało się naprawdę miło.
Iiiii. Pierwszy zgrzyt.
Po wejściu do kawiarni Bartek zajął miejsce jako pierwszy. Nie zapytał, czy stolik mi odpowiada, nie powiesił mojego płaszcza. Poczułam się dziwnie.
„Może jest zestresowany” – wytłumaczyłam go w myślach.
Zamówiliśmy kawę. Zaczęliśmy gadać. Okazało się, że mamy bardzo dużo wspólnych tematów. Naprawdę dobrze nam się rozmawiało. Ani przez chwilę nie czułam, że któreś z nas zmusza się do tej rozmowy. „Kawa wypita, pora się zbierać”. Bartek poszedł zapłacić, po czym wrócił i…
Kolejny zgrzyt. „Rozliczymy się później?”. Tak, to jego słowa. Nie postawił mi tej kawy, choć kawiarnia to był jego pomysł. Okay, rozliczyliśmy się i poszliśmy na spacer.
Kontynuowaliśmy rozmowę, nadal świetnie czuliśmy się w swoim towarzystwie. Bartek pokazał mi kilka interesujących miejsc, byłam oczarowana.
Po dwóch godzinach zapadł zmrok, spotkanie dobiegało końca. Spojrzał na zegarek i stwierdził, że za 10 minut ma autobus, więc pora się pożegnać. I tak zrobił. Po prostu poszedł w swoją stronę.
I tutaj mamy zgrzyt nr 3. Nie odprowadził mnie na mój przystanek.
Mam w głowie mętlik. Chłopak jest naprawdę inteligentny, czarujący. Dobrze nam ze sobą. Ale te trzy zgrzyty… Czy to już powinno go dyskwalifikować? Co powinnam zrobić? Porozmawiać z nim o tym i spróbować się dowiedzieć, z czego wynikają takie zachowania? Może nie wiedział, że dżentelmen tak się nie zachowuje? Czy jednak wychowywanie dorosłego faceta to moje zadanie? Przecież chcę randkować, a nie matkować. Jak wybrnąć z tej sytuacji? Nie chcę go skreślać. Nie chcę też wchodzić w rolę wychowawczyni.
Intuicja podpowiada jedno dobre rozwiązanie – rozmowa. To nigdy nie zaszkodzi. A może pomóc.