Ne 8,10b: „A nie bądźcie przygnębieni, gdyż radość w Panu jest waszą ostoją”.
Nie jestem osobą pogodną z natury, która w styczniowy poranek o 6 rano cieszyłaby się z tego, że może wyciągać dzieci za uszy z łóżek, pójść do pracy, a potem dalej z uśmiechem mierzyć się z codziennością.
Nie jestem i już, choć chciałabym być.
Nawet na spotkaniu z uwielbieniem czasem mi się wydaje, że inni są już tak radośni, a mnie jakoś Duch omija.
A jednak radość w Panu jest naszą ostoją.
Radość w Panu może być decyzją. Podjętą wbrew uczuciom, a nawet faktom.
Decyduję, że podnoszę wzrok w Niebo, w chwałę Pana i dziękuję Mu.
Za siebie, za ludzi wokół, życie, świat taki, jaki jest, bo Jego chwała jest wciąż nad nami.
Tak jak pisze papież Franciszek:
„Wysławianie Boga jest jak oddychanie czystym tlenem, oczyszcza twoją duszę, sprawia, że patrzysz daleko w przyszłość, nie pozostajesz uwięziony w mrocznej chwili trudności”.
Często właśnie po tym, jak podejmę tę decyzję, zacznę dziękować i uwielbiać, spływa na mnie uczucie radości albo przynajmniej siła, żeby iść dalej. Czasem dodatkowo Pan robi niespodziankę i przychodzi namacalna zmiana rzeczywistości.
A nawet jeśli nie, moje serce jest przemienione i potrafię zobaczyć coś więcej niż tylko swoje sprawy, cieszyć się z Jego chwały i dać się prowadzić Jemu.