Saul vs Dawid – jedno namaszczenie, różne odpowiedzi

Bóg mówi do nas po imieniu, powołuje i namaszcza, ale to od nas zależy, jak odpowiemy na to Boże wezwanie.

Poruszyła mnie historia dwóch wybrańców Bożych, Saula i Dawida. Obaj otrzymali namaszczenie, ale tylko jeden z nich miał serce gotowe, by je przyjąć na Bożych zasadach. Obaj startowali z punktu wybrania i namaszczenia, ale jeden z nich zszedł ze ścieżki Bożego planu i przez konsekwentne nieposłuszeństwo nie dotarł do mety przeznaczenia. Drugi, choć w pewnym momencie swojej historii z Bogiem zboczył z toru, to ostatecznie powrócił na drogę wybrania. To, jak każdy z nich przyjął Bożą “korektę”, sprawiło, że przyszłe pokolenia postrzegają każdego z nich zupełnie inaczej. 

W księdze Samuela czytamy, że Izrael domagał się króla. Bóg odpowiedział i wskazał na Saula, syna Kisza – człowieka z rodu Beniamina: 

Miał on syna imieniem Saul, wysokiego i dorodnego, a nie było od niego piękniejszego człowieka wśród synów izraelskich (2 Sm 9, 2).

Choć namaszczony na króla, Saul okazywał kompleksy. Kiedy razem ze sługą wyruszył na poszukiwanie zaginionych oślic, spotkał Samuela i dowiedział się, że będzie królem. Jednak po znalezieniu zwierząt i powrocie do ojca nie przekazał mu najważniejszej wiadomości: 

Stryj znów postawił Saulowi pytanie: Opowiedz mi – proszę – to, co wam mówił Samuel. Na to Saul odpowiedział stryjowi: Zapewnił nas, że oślice zostały odnalezione. Sprawy jednak władzy królewskiej, o której mówił Samuel, nie wyjawił mu (2 Sm 10,16).

Tymczasem Bóg potwierdził swoją decyzję i również w losowaniu wśród ludu izraelskiego los padł właśnie na niego. Jaka była jego reakcja? Schował się w dębie Tabor. 

Widzimy, że Saul nie był wewnętrznie gotowy na Boże powołanie. Był wycofany i napełniony lękiem, a to powstrzymywało go od biegu do przeznaczenia. Nie potrafił uwolnić królewskiego wymiaru namaszczenia, bo miał zły obraz samego siebie.

Przystępując do wojny z Filistynami okazał nieposłuszeństwo, nie czekając z ofiarą na kapłana. Wolał wziąć sprawy w swoje ręce i sam złożył ofiarę:

Rzekł Samuel: Cóż uczyniłeś? Odpowiedział Saul: Ponieważ widziałem, że lud ode mnie odchodzi, a ty nie przybywasz w oznaczonym czasie, gdy tymczasem Filistyni gromadzą się w Mikmas, wtedy sobie powiedziałem: Filistyni zstąpią do mnie do Gilgal, a ja nie zjednałem sobie Pana! Przezwyciężyłem się więc i złożyłem całopalenie. I rzekł Samuel do Saula: Popełniłeś błąd. Gdybyś zachował przykazanie Pana, Boga twego, które ci nałożył, niechybnie umocniłby Pan twoje panowanie nad Izraelem na wieki. A teraz panowanie twoje nie ostoi się. Pan wyszukał sobie człowieka według swego serca: ustanowił go Pan wodzem swego ludu, nie zachowałeś bowiem tego, co ci Pan polecił (1 Sm 13,11).

Po raz kolejny objawiły się w Saulu lęki przed odrzuceniem, chęć przypodobania się ludziom i zniecierpliwienie. To spowodowało, że był niewierny i wybrał swój sposób postępowania, by zachować twarz.

Poprzez Samuela Bóg dał mu jeszcze jedną szansę i nakazał rozprawić się z Amalekitami, wytracając wszystkich ludzi i zwierzęta. Tymczasem Saul oszczędził króla Agaga i zachował najdorodniejsze ze zwierząt. Ostatecznie spotkał się z odrzuceniem przez Boga. Próbował się tłumaczyć, lecz Samuel mu odpowiedział:

Czyż milsze są dla Pana całopalenia i ofiary krwawe od posłuszeństwa głosowi Pana? Właśnie, lepsze jest posłuszeństwo od ofiary, uległość – od tłuszczu baranów. Bo opór jest jak grzech wróżbiarstwa, a krnąbrność jak złość bałwochwalstwa. Ponieważ wzgardziłeś nakazem Pana, odrzucił cię On jako króla.

Bezpośrednio po swoim namaszczeniu na króla, Saul otrzymał Ducha Pańskiego wraz z Jego darami. Gdy jednak sprzeciwił się Bogu, wszystkie dary zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. [Warto jednak podkreślić, że był to proces. Bóg Saulowi dawał kolejne możliwości, Saul jednak konsekwentnie się oddalał. Niech nikt nie pomyślał, że jak raz coś głupiego zrobi, to koniec! przyp.red.]

Saula natomiast opuścił duch Pański, a opętał go duch zły, zesłany przez Pana” (1 Sm 16, 14). 

Duch Święty i Jego dary zostały przekazane nowemu wybrańcowi Boga – Dawidowi. Z kolei puste miejsce w duszy Saula zajął natychmiast zły duch. Wtedy lęk Saula wzmógł się jeszcze bardziej. Zaczął doświadczać, paranoi, niezdecydowania, a także krótkowzroczności.

Bóg wskazał Samuelowi Dawida jako następcę Saula, godnego tytułu króla. Dawid był niepozorny, niskiego wzrostu, lecz wybrany przez Boga, nie przez ludzi.

Pan jednak rzekł do Samuela: Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem go, nie tak bowiem człowiek widzi <jak widzi Bóg>, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce (1 Sm 16,7).

Dawid wszedł na drogę wybrania, choć okoliczności jego życia nie  odpowiadały godności królewskiej. Kiedy jednak wygrał walkę z Goliatem,  pokazał, jak się wygrywa walcząc boską ręką: 

Dawid odrzekł Filistynowi: Ty idziesz na mnie z mieczem, dzidą i zakrzywionym nożem, ja zaś idę na ciebie w imię Pana Zastępów, Boga wojsk izraelskich, którym urągałeś (1 Sm 17, 45-47).

Następny etap życia Dawida to ucieczka przed Saulem i chowanie się po jaskiniach. Przez cały ten czas jego serce było pewne Bożego wybrania i nawet w sytuacji zagrożenia życia, uciekając przed Saulem, modlił się pełen ufności w Bożą dobroć:

„Zmiłuj się nade mną, Boże, zmiłuj się nade mną, u Ciebie chronię swe życie: chronię się pod cień Twoich skrzydeł, aż przejdzie klęska. Wołam do Boga Najwyższego, do Boga, który czyni mi dobro” (Ps 57, 2-3).

W końcu, gdy stał się pełnoprawnym królem i zamieszkał w swoim pałacu. I ON zaczął chorować… Chorować na władzę… Początek wydawał się być niewinny. Dawid nie pojechał na wojnę, choć jako król powinien walczyć ze swoimi żołnierzami. Ze swojego pałacu wypatrzył kąpiącą się kobietę – Batszebę i ostatecznie zgrzeszył z nią przez cudzołóstwo. Nieposłuszeństwo Bogu doprowadziło go do grzechu, a potem zabójstwa. Nie poszedł na wojnę – odwrócił się od walki, do której był powołany i w konsekwencji stanął do starcia, do którego nie został wyposażony. Mamy tu pewne podobieństwo do Saula: on też był nieposłuszny. Jednak Dawid zrozumiał swój błąd i zaczął głęboko pokutować, a Bóg w swoim miłosierdziu przebaczył mu. Ta historia pokazuje Bożą dobroć i łagodność wobec nas jako tych, którzy żałują i pokutują.

Dawid zboczył ze ścieżki swego przeznaczenia, zgubił sygnał, odwrócił się od Tego, który go prowadził – ale wrócił… Wrócił na swój tor przeznaczenia. W konfrontacji z Natanem przyznał się do winy, nie usprawiedliwiał się. W Psalmie 27 modlił się tymi słowami:

O jedno proszę Pana, tego poszukuję: bym w domu Pańskim przebywał po wszystkie dni mego życia, abym zażywał łaskawości Pana, stale się radował Jego świątynią.

Z historii Saula i Dawida płyną liczne wnioski dla nas samych i naszego życia. Nasze decyzje mają zawsze wielkie znaczenie. Sam Bóg je respektuje. Punkt, w którym teraz jesteśmy, odzwierciedla nasze decyzje w przeszłości i od naszej decyzji dzisiaj zależy, gdzie będziemy w przyszłości. Każda decyzja nas dokądś prowadzi. Bóg ma dla nas plan, ale  to my decydujemy, czy idziemy tym torem, czy schodzimy z Bożej ścieżki i wybieramy inną.

Saul miał obiecujący start, ale tragiczny koniec. Dawid, choć start miał trudny, a po drodze zaliczył upadek, ostatecznie został nazwany człowiekiem „według Bożego serca”.

Bóg daje nam wiele, ale my często tego nie zauważamy i tkwimy w naszych „małościach” w myśleniu i patrzeniu na siebie. Porównujemy się z innymi i widzimy w nich naszych konkurentów i przeciwników.

Bóg wyzwala namaszczenie królewskie nad każdym wierzącym. Zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i wspólnotowym, jesteśmy powołani, aby ten wymiar aktywować. Przez życie Dawida i jego doświadczenia Pan chce nam powiedzieć: „Popatrz, jak go ukochałem, popatrz, jakie rzeczy przez niego i dla niego robiłem. To samo chcę robić w Twoim życiu, tylko Mi zaufaj i bądź Moim świadkiem”.

Dla Boga nie ma znaczenia, z jakiego miejsca startujemy. Ważne jest to, na ile nasze serca są gotowe, by zgodzić się z Nim. Saul miał być królem, który będzie pasterzem Izraela, ale nic z tego nie wyszło. Tymczasem Dawid był zwykłym pasterzem, a został królem, bo był człowiekiem według Bożego serca. Dawid wiedział, że Bóg jest dobry.

Słyszałam kiedyś wywiad z pewnym światowym liderem chrześcijańskim, w którym zadano mu pytanie, co sprawiło, że Jego służba się tak rozwinęła i tak wiele w Bogu osiągnął. On odpowiedział jednym zdaniem: „Bo zdałem sobie sprawę, że Bóg jest dobry.” Miejsce wpływu Dawida zaczęło się od pasienia owiec. Ktoś mógłby pomyśleć, że to żadna zaszczytna funkcja. W oczach ludzkich był nikim. Nawet jego ojciec nie brał go pod uwagę, gdy Samuel przyszedł namaszczać króla. Tymczasem to tam rozpoczynał swoją przygodę z Bogiem, dobrym, wiernym i łaskawym. Jesteśmy powołani do królowania w miejscu, w którym jesteśmy. Jeśli zgodzimy się z Nim i powiemy: „Amen”, z czasem będzie On poszerzał naszą przestrzeń wpływu i powie nam… „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!”

Saul nie był wierny w tym, co mu Bóg powierzył. Wybrał swoją wizję i ważniejsza dla niego była chęć bycia bohaterem niż sługą Boga. Przypomina mi się historia pewnego człowieka ze Stanów Zjednoczonych, który zapalony miłością do Jezusa zaczął produkować filmy na Jego temat. Z czasem rozpoznając w sobie talent reżyserski został wciągnięty przez ten świat. Dorobił się majątku i sławy. Na krótko przed swą śmiercią udzielał wywiadu i gdy padło pytanie dziennikarki: „Co z tym twoim Jezusem?”, on odpowiedział: „Tęsknię za Nim”… i się rozpłakał. Serce Dawida należało do Boga.

On nie czyni nas królami na tym świecie i nie powołuje do rządzenia po to, byśmy to wykorzystywali i realizowali własne cele, ale po to, by sprowadzać Jego Królestwo na Ziemię. Po to, by ci, którzy jeszcze są „ślepi”, przejrzeli i poznali Tego, który jest Królem nad królami.