Siew i zbiór

Randki, na które chodzę od jakiegoś czasu, nie są satysfakcjonujące. Początkowo liczba wiadomości czekających w mojej skrzynce odbiorczej bardzo mnie ekscytowała. Nie sądziłam, że mogę wzbudzić tak duże zainteresowanie. Gdy zakładałam konto na portalu, nastawiałam się raczej na to, że sama będę musiała zagadywać do mężczyzn. Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy już pierwszego dnia odezwało się do mnie dziesięciu całkiem atrakcyjnych chłopaków. Bardzo mnie to podbudowało. 

Od tego czasu minęły już dwa miesiące. Jestem sfrustrowana i zmęczona. Co prawda, byłam na kilkunastu randkach, ale ani jedno spotkanie nie było – moim zdaniem – udane. No dobrze, może ze dwóch mężczyzn było interesujących. Co z tego, skoro nie chcieli kontynuować tej znajomości?

Przytłacza mnie liczba wiadomości na portalu, gubię się w nich, mylę imiona tych chłopaków. Męczy mnie ciągłe rozpoczynanie od nowa: “Czym się zajmujesz?”, “Gdzie mieszkasz?”, “Co i gdzie studiowałaś?”, “Jakie masz hobby?”, “Wolisz psy czy koty?”. Wciąż odpowiadam na te same pytania (jak w podstawówce w tzw. “złotych myślach”) i mam wrażenie, że stoję w miejscu. To całe randkowanie okazało się strasznie ciężką pracą. Jestem jak Syzyf wtaczający na górę kamień. Gdy już wydaje się, że może wreszcie się udało, wszystko bierze w łeb, głaz spada z wielkim hukiem i wracam do punktu wyjścia. 

Dlaczego to jest tak trudne? Ile razy można zaczynać od nowa? 

“Kto we łzach sieje, żąć będzie w radości” – odpowiada psalmista. Każda chwila poświęcona na nawiązywanie nowych znajomości, każde wyjście z domu, każde spotkanie to sianie. Muszę szukać żyznej ziemi, by wreszcie ziarno wydało plon. Powinnam też siać dobre, nie zepsute ziarno. Czy rzeczywiście rzucam ziarno na żyzną ziemię? Czy to ziarno na pewno jest dobre? Może tak mi się tylko wydaje? Może sieję byle jak i byle co? 

Te wszystkie nieudane próby powinny mnie uczyć czegoś o samej sobie i o innych ludziach. Nie powinnam zamykać się w tym prostym wytłumaczeniu, że mam pecha i nie udaje mi się trafić na kogoś odpowiedniego. Może przecież być odwrotnie – może to ja jeszcze nie jestem gotowa. Choć trudno mi się do tego przyznać, przecież wiem, że wiele schematów w moim myśleniu musi zostać złamanych, wiele ran w sercu uzdrowionych, wiele lęków pokonanych. 

“Nie wszystkie łzy są złe”.