Tajemniczy dobroczyńca

Święty Mikołaj jak mało który ze świętych zrobił międzynarodową karierę. Ale nie będziemy się skupiać na maskotce pewnej znanej firmy produkującej napoje gazowane, której wizerunki wprost nas zasypują gdzieś od października. Przyjrzyjmy się prawdziwej postaci i jego legendzie, jednego z najważniejszych świętych chrześcijańskich, wspominanego i czczonego niezależnie od wyznania.

O świętych z pierwszych wieków chrześcijaństwa niewiele wiemy. Fakty mieszają się z legendami. Często nawet nie możemy być całkowicie pewni, czy dany święty w ogóle istniał, a czasem natomiast wiemy, że w ogóle nie było takiej osoby lub też jest to mieszanka kilku postaci. Kościół wspomina jednak i tych świętych, ponieważ nawet z legend można brać dobry przykład.

Szczegóły z życia św. Mikołaja są niejasne. Historycy nie są nawet w stanie potwierdzić, czy żył on naprawdę, czy jest tylko postacią legendarną. To co o nim wiemy pochodzi z późniejszych tekstów, kiedy istniał już kult św. Mikołaja. Najstarsze wzmianki sięgają VI w. Nawet jeśli Mikołaj istniał, autor jego legendy mógł nieco ją ubarwić czy zmodyfikować. Wkrótce zaczęły się też pojawiać nowe historie, ponieważ sama popularność świętego zaczęła rosnąć.

To co można wyczytać z tych przekazów to to, że św. Mikołaj żył na przełomie III i IV wieku n.e. w Azji Mniejszej, dziś Turcji. Był to starożytny ośrodek chrześcijański, z tego samego obszaru pochodził też św. Paweł. Św. Mikołaj urodził się w Patara w Licji. Jego rodzicami byli pobożni, zamożni chrześcijanie, którzy długo nie mogli mieć potomstwa i Mikołaj był ich wymodlonym synem. Jak często w takich opowieściach bywa, znanych też z kart Pisma Świętego, ten wymodlony potomek był przeznaczony Bogu do wielkich rzeczy. I też takie było życie samego Mikołaja, choć dla niego nie było to pewnie takie oczywiste. Po śmierci rodziców odziedziczył znaczny majątek, ale nie przewróciło mu to w głowie, za to wykorzystywał pieniądze do pomagania innym. 

Kiedy zmarł biskup Miry, przepowiedziano, że kolejnym biskupem ma zostać ten, kto jako pierwszy następnego ranka wejdzie do kościoła. Tym kimś okazał się Mikołaj, który z pewnym zaskoczeniem przyjął tę funkcję. Dał się jednak poznać jako dobry pasterz, który miał staranie zarówno o służbę Bogu, jak i pomoc najbardziej potrzebującym. Na swoim terenie skutecznie zwalczał też herezję ariańską, brał podobno udział nawet w synodzie nicejskim, ale na to niestety brak stosownych źródeł. 

Legendy o św. Mikołaju często dotyczą tego, jak pochylał się nad biednymi i niesłuszne oskarżonymi. Najstarsza legenda wspomina o trzech żołnierzach, niesprawiedliwie skazanych na śmierć za splądrowanie miasta, których od katowskiego miecza uratowała interwencja biskupa. Św. Mikołaj dwukrotnie nawet zaświadczał o ich niewinności, aby ocalić ich od śmierci.

Bardziej popularna legenda związana jest z prezentami. W Mirze mieszkał bogacz, który był arogancki i delikatnie mówiąc, nie miał dobrego zdania o Mikołaju. Pewnego dnia stracił on cały majątek i popadł w taką biedę, że nie miał jak dać swoim trzem córką posagu. Bez posagu w tym barbarzyńskich czasach żadna panna nie mogła liczyć na zamążpójście, a był to wtedy jedyny sposób na prowadzenie uczciwego życia dla kobiety. Dziewczynom groziło sprzedanie do domu publicznego. Św. Mikołaja poruszył los tych dziewczyn i w nocy wrzucił im do pokoju mieszek złota, wystarczający na posag dla jednej z córek. Kolejnej nocy powtórzył ten wyczyn. Za trzecim razem, gdy chciał przekazać posag dla najmłodszej z córek (według legendy ich ojciec zdążył już wyprawić dwa wesela, co też świadczy o tym, że starożytni nie lubili marnować czasu), został nakryty przez ojca dziewcząt. Byłemu bogaczowi zrobiło się głupio i nawrócił się, a św. Mikołaj przeszedł do historii, jako ten, co rozdaje podarunki i patronuje kobietom szukającym męża.

Św. Mikołaj miał też związek z morzem. Pewnego razu podczas sztormu statek zaczął tonąć, a marynarze modlili się o ratunek do Mikołaja. Ten w cudowny sposób pojawił się na pokładzie, uratował tonących i uciszył burzę. Kiedy dotarli oni do Miry podziękowali biskupowi, który nakazał im milczenie. Jak widać nieskutecznie. Inna opowieść dotyczy okresu wielkiego głodu. Św. Mikołaj pojawił się we śnie kapitanowi statku wiozącego zboże z Egiptu do Konstantynopola, aby zawinął do portu w Mirze. Tam rozładowano wielkie ilości zboża, które uratowało mieszkańców od śmierci. Kiedy statek z nieco zdenerwowanym kapitanem dopłynął w końcu do stolicy, okazało się, że nic nie ubyło z ładunku, jaki miał dostarczyć.

Nie wiadomo dokładnie, kiedy św. Mikołaj miał umrzeć. Prawdopodobnie było to ok. 343 roku. Pewniejsza jest tylko data, 6 grudnia, która stała się również dniem wspomnienia o nim. Pochowano go w Mirze. W XII wieku Mira była zagrożona najazdem tureckim. Wenecjanie chcieli przejąć domniemane szczątki świętego i wywieźć je do Wenecji. O ich planach dowiedzieli się przypadkiem kupcy z innego włoskiego miasta, Bari. Przekonali oni jakimś sposobem strażników (zamieszane w to były też cuda i widzenia) i zabrali ciało Mikołaja sprzed nosa Wenecjan do Bari. Tam też wybudowano wspaniałą bazylikę pod wezwaniem św. Mikołaja, gdzie spoczęły wykradzione szczątki. 

Wenecjanie nie chcieli przyjąć, że zostali oszukani, więc również zaczęli twierdzić, że są w posiadaniu prawdziwych relikwii św. Mikołaja, które zdobyli podczas pierwszej wyprawy krzyżowej. Jednak nie przekonali wielu, a ośrodkiem kultu św. Mikołaja pozostała Bari. W XX wieku cześć relikwii zostało podarowanych prawosławnej cerkwi na Manhattanie jako gest dobrej woli. Dokonano również licznych badań szczątków. Okazało się, że datowanie kości przypada na IV wiek. Ślady na czaszce wskazywały, że zmarły miał złamany nos, co pokrywa się z przekazem, że św. Mikołaj miał być torturowany za czasów prześladowań Dioklecjana. Czyżby to znaczyło, że w legendzie jest jednak sporo tych ziaren prawdy? 

Niewykluczone.

Blisko 1700 lat trwa kult św. Mikołaja. Był zaliczany do najważniejszych świętych zarówno na Zachodzie, jak i na Wschodzie.  W czasie reformacji, kiedy powszechnie odsuwano się od czczenia świętych, w Holandii nie zapomniano o św. Mikołaju, który do dziś jest integralną częścią grudniowych świąt. Zachowane w Holandii wspomnienie świętego, nieodłącznie związane z grudniem, rozlało się ponownie na inne kraje. Trzeba jednak przyznać, że holenderskie obchody są dość niezwykłe. Św. Mikołaj przybywa do Holandii z Hiszpanii drogą morską już 11 listopada i przebywa tam do 5 grudnia. Towarzyszy mu mnóstwo pomocników w tym… czarnoskórych służących lub niewolników, zwanych Czarnymi Piotrusiami. I biały koń Schimmel.

Nie wiemy, czy św. Mikołaj istniał naprawdę. Ale to nie szkodzi. Ciągle daje nam przykład bezinteresownej dobroci i wiary. Towarzyszy nam w czasie adwentu, przypomina o naszych bliskich. Do niego możemy wołać o ratunek, to patron m.in. dzieci, wielu miast, pojednania Zachodu i Wschodu, bednarzy, piekarzy, studentów, uczonych. Można skupić się na tym, że to tylko legenda. Ale św. Mikołaj jest wśród najznakomitszych, legendarnych i półlegendarnych świętych, których kult towarzyszy nam od stuleci, wśród nich to m.in. św. Katarzyna Aleksandryjska, św. Barbara, św. Krzysztof, św. Alekseg i wielu, wielu innych.

Ale to już inna opowieść…