Triduum Paschalne, czyli przez mękę i śmierć do zmartwychwstania.
Cisza i oczekiwanie. Przeważnie nie lubimy ich za bardzo. Pewnie i w tę Wielką Sobotę znajdziemy setkę powodów, by w nie nie wejść. A tymczasem ta Wielka Liturgia chce, byśmy w nie weszli, byśmy z nich skorzystali. C.K. Norwid napisał (chodzi to za mną już ponad 30 lat!): „W ciszy człowiek pięknieje i chrystusowieje”. Jezus tyle razy wzywa „czuwajcie”. Nie można wołać „Maranatha” i nie być oczekującym! A dobrze jest, jeśli to oczekiwanie jest wsparte ciszą. No bo jak usłyszę głos przychodzącego Oblubieńca, kiedy będę pogrążony w hałasie? Ojciec duchowny w seminarium powtarzał nam: „Pan Bóg nie będzie konkurował z hałasem tego świata (i kładł dłonie na uszy imitując słuchawki). Chcesz Go usłyszeć – wycisz się.” Zawalcz. Daj sobie prawo do wyciszenia, wyhamowania. Nawet ty matko trojga, czworga dzieci. Złam ten mit, że przed świętami trzeba myć, prać, gotować, piec, szykować… Jak już nie masz innej motywacji, pomyśl o tych, którzy te dni przeżywają pod obstrzałem, w piwnicy i cieszą się chwilą ciszy nad głową, czekając na koniec wojny – czekając z nadzieją… Dziękuj za tę ciszę teraz i i dodaj jeszcze jedną, choćby malutką za brata czy siostrę na Ukrainie, w solidarności z nimi.
Jezus w ten czas sobotniej ciszy zdobył Szeol. Wierzę, że i tobie się to uda – wejść do tych ciemnych miejsc w swoim sercu, by wypełnić je Jezusem – Światłem. Ale bez ciszy i oczekiwania to se neda…