Wigilia Zesłania Ducha Świętego – podsumowanie

Aż trudno uwierzyć, że to już miesiąc minął. Wspomnienie tego wspólnego świętowania jest wciąż żywe, napawa radością i wdzięcznością. Było to dla mnie wspaniałe doświadczenie wspólnoty. Jestem szczęśliwa, że jestem jej częścią, że jest w niej miejsce dla mnie i że tego dnia mogliśmy się spotkać, by razem świętować, rozmawiać, modlić się, uczestniczyć w Eucharystii i oczekiwać nowego… I myślę, że to nowe przyszło…

Do tego dnia nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo moje serce oczekiwało, tęskniło, wołało…

Gdy weszłam do salki, zobaczyłam piękne bukiety polnych kwiatów i przygotowane stoły, zachęcające do spędzenia czasu w tym miejscu. Wiedziałam wtedy, że jestem w domu.

Gdy do tych stołów dołączył bp Andrzej Iwanecki, spodziewałam się wielkich przemów, a usłyszałam: „dziękuję”. Po krótkim wstępie Biskup podziękował naszej wspólnocie za naszą posługę, za zaangażowanie i dzieła, które robimy. Poprzez te słowa Bóg zaczął bardzo konkretnie dotykać mojego serca i robi to nadal. To „dziękuję” stale we mnie rezonuje, wraca co kilka dni z nowym ukojeniem i mam nadzieję, że nie przesadzę odważając się napisać, że czuję, jakby sam Bóg powtarzał: „Dziękuję. Dziękuję, że budujesz mój Kościół, że walczysz o niego”. Ciężko się przyjmuje podziękowanie, kiedy jest się świadomym swoich niedociągnięć. Gdy cel jest dużo dalej postawiony niż obecnie sięga moja ręka, a pragnienia wydają się wręcz nierealne. 

Z tym podziękowaniem w pamięci weszłam na Mszę Świętą, gdzie wraz ze wspólnotą parafialną mogliśmy uczestniczyć w liturgii. Jednocząc się z Chrystusem mogłam patrzeć na to, jak jednoczy naszą rodzinę, jak nas wspiera i jak podtrzymuje tam, gdzie my nie potrafimy zaradzić.

Zastanawiałam się, czy to już nie za dużo dla mojego serca, ale do końca tego wspaniałego spotkania brakowało jeszcze koło 3 godzin ;). Modlitwa uwielbienia – prawdziwa petarda. Wiem, że moim miejscem jest posługa uwielbienia i tego dnia byłam szczęśliwa, że mogę właśnie w taki sposób uczestniczyć w modlitwie. Brakowało mi tego większego składu, tych wydarzeń, gdzie jednoczyliśmy się na wspólnym wielbieniu Boga. Przez ograniczenia covidowe ubrałam się w oczekiwanie, a tego dnia doświadczyłam końca tego czekania. Nie zdawałam sobie sprawy, jak dużą skorupę wyhodowałam na swoich plecach. Tego wieczoru, kiedy patrzyłam na radosne twarze, powiewające flagi, tańce i ręce w górze, wróciło moje dawno utracone poczucie wolności.

I właśnie przez to „dziękuję”, wierzę, że Bóg uczy mnie żyć tu i teraz. Pozwala zostawić przeszłość za sobą, a przyszłość budować, nie zapominając o radowaniu się teraźniejszością. I choć po ludzku brakowało mi wielu, którzy kiedyś z nami byli, i choć są rzeczy, których nie rozumiem, wierzę, że nauczę się cieszyć na nowo każdym spotkaniem, rozmową, dziełem – tym raczkującym również. Pomyłki będą lekcją, ale nie twardą i brutalną, ale naszym dążeniem ku temu, do czego powołał nas Bóg – do życia we wspólnocie.