Rozważanie z dnia 09.11.2022r.

J 2,13-22
„Zabierzcie stąd to wszystko i nie róbcie targowiska z domu mego Ojca.”

Tak sobie myślę, że to pouczenie można odnieść nie tylko dosłownie do handlu na terenie świątyni, ale również do tych sytuacji, gdy próbuję licytować się z Bogiem na modlitwie.
Pan Bóg wzywa nas, byśmy przychodzili do Niego z tym wszystkim, co nas boli i czym jesteśmy zatroskani. Co jest trudne i z czym sobie nie radzimy. Nigdzie nie mówi, że musimy Mu dać coś w zamian za pomoc.
„Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię.” (Mt 11,28)

Czy mówi: „Ja was pokrzepię w zamian za…”?
Nie.

Dlaczego więc tak często kupczymy z Bogiem? Bóg przychodzi do mojego serca i pragnie w nim zamieszkać. A ja w tym sercu ciągle chcę coś od Niego kupić. Boże, jeśli mi w tym pomożesz, to ja wtedy zrobię to, albo nie będę robić tego…
Czy to nie jest robienie ze świątyni Boga, jakim jest moje serce i całe moje ciało, targowiska?

Pan nie chce, byśmy kupowali sobie Jego przychylność. On chce byśmy Go kochali.
Zrobi dla nas wszystko, bo przecież oddał swoje życie, byśmy my mogli je odzyskać. Nigdzie nie powiedział: „zapłać mi za to…”
Pragnie tylko, byśmy przyjęli Jego miłość i odpowiadali Mu też miłością.
Wtedy to wszystko, czym chcemy płacić za spełnianie naszych próśb, stanie się czymś naturalnym, wypływającym z miłości.
Stanie się naszym pragnieniem, a nie walutą przetargową.