Ten, kto uwierzy

Mk 16,16
“Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, ten się potępi.”

Panie Jezu, co to znaczy uwierzyć? Co to znaczy być osobą wierzącą? Czy wierzyć to to samo, co praktykować, być posłusznym, grzecznym, ułożonym? Czy wierzyć to wypełniać przykazania, nakazy, zakazy i nie wychylać się ponad powszechnie obowiązującą normę? Skoro postępuję zgodnie z tym, czego uczono mnie na lekcjach religii i w głoszonych kazaniach, czy to znaczy, że wierzę? Czy Tobie o to właśnie chodzi? Czy Ty chcesz, bym była taka poprawna, zewnętrznie bez zarzutu, idealnie odmierzona jak od linijki?

Gdyby tylko o to chodziło, to wiara nie byłaby łaską, tak mi się przynajmniej wydaje. Może jednak chcesz czegoś zupełnie innego? Może, Jezu, pragniesz, bym pokochała Cię jak Piotr, który zaparł się Ciebie – aby doświadczając Twojego miłosierdzia zrozumieć, co to naprawdę znaczy kochać?

A może chciałbyś, bym wierzyła jak Tomasz, który zażądał, abyś ukazał Mu się żywy i udowodnił mu, że to jesteś Ty – po to, żeby mógł świadomie wyznać wiarę w Ciebie?

Albo chcesz, abym weszła na sykomorę jak Zacheusz, wystawiając się na ciekawskie spojrzenia innych? Aby być bliżej Ciebie, by dać się Tobie zauważyć, żebyś mógł przyjść do mojego domu?

Lub też chciałbyś, abym niczym Nikodem przyszła do Ciebie w nocy, by w cztery oczy zadawać Ci pytania, których nie mam odwagi wymówić przy innych? Abym po uzyskaniu odpowiedzi, że muszę narodzić się z Ducha, przestała się chować i w końcu odważnie opowiedziała się za Tobą?

Może wolisz, bym przepełniona ludzką emocjonalnością kłóciła się o pierwszeństwo niczym apostołowie? Po to, by zrozumieć, że być pierwszym to znaczy zostać ostatnim i sługą wszystkich?

Albo też jest tak, że chcesz, Jezu, bym się buntowała i kłóciła z Tobą, jak Piotr, gdy powiedziałeś Mu, że czeka Cię śmierć? Bo to oznacza, że chociaż nie myślę po Bożemu, to zależy mi na Tobie i jesteś ważny w moim życiu?

Czy też pragniesz, bym Cię opuściła pod krzyżem jak ci, którzy mówili, że oddadzą za Ciebie życie, a potem uciekli przepełnieni lękiem? Po to, bym zrozumiała, że tylko dzięki Twojej łasce i działaniu Twojego Ducha jestem w stanie powiedzieć, że Ty jesteś moim Panem?

Może chcesz, Jezu, bym w smutku i lęku uciekała do Emaus i mówiła rozczarowana, że czego innego się po Tobie spodziewałam? Abyś mógł podejść do mnie i wszystko od nowa mi wyjaśnić, a potem łamać chleb i karmić mnie Nim, by otworzyły się moje oczy, a serce odkryło, że to Ty jesteś?

A może pragniesz, bym siedziała z innymi apostołami w wieczerniku przerażona, że grozi mi niebezpieczeństwo, a jednocześnie przepełniona nadzieją, że Twoja śmierć nie mogła być końcem? Po to, bym zobaczywszy Ciebie żywego i usłuchawszy Twojego wezwania: “idź i głoś”, poszła tam, dokąd Ty zechcesz, aby nieść innym Dobrą Nowinę?

Tak, Jezu, jestem przekonana, że nie chcesz, abym była grzeczna i poukładana, lecz bym była prawdziwa i autentyczna, ze wszystkimi moimi wadami, słabościami, wątpliwościami…
Ty pragniesz, żebym Cię szczerze szukała, tęskniła za Tobą i prawdziwie uwierzyła. Ty chcesz, bym stanęła przed Tobą i ludźmi i z głębi serca wyznała: “Jezus jest Panem”. A wtedy Ty wyposażysz mnie w to wszystko, co obiecałeś tym, którzy uwierzą, by na końcu ziemskiej drogi przyjąć mnie do siebie. Bo przecież sam powiedziałeś, że zbawiony zostanie ten, kto uwierzy.