Pomimo, że od prawie dwóch tygodni trwa już nowy rok szkolny, a co za tym idzie nowy rok formacji naszych skautów to chciałabym powspominać okres wakacji. Dla skauta wakacje oznaczają letni obóz ⛺🏕️.
W tym roku Obóz Letni Okręgu Śląskiego odbywał się w Bielsku Białej w Ośrodku Harcerskim w Wapienicy. Tematem tegorocznego obozu było Przemienienie. Nasz szczep był licznie reprezentowany zarówno przez skautów jak i kadrę – 9 skautów i 5 instruktorów oraz kwatermistrza. Obóz to niesamowity czas – nie ma miejsca na nudę.
Każdy poranek kadra rozpoczynała od modlitwy za wszystkich skautów i każdy dzień kończyła modlitwą za nich. Generalnie modlitwa towarzyszyła skautom codziennie – podczas posiłków oraz uwielbienia. Każdego też dnia pracowaliśmy ze Słowem Bożym, a także przekładaliśmy Słowo na otaczającą nas rzeczywistość. Pan Bóg pobłogosławił ten czas piękną pogodą (aż za bardzo), więc całe dnie spędzaliśmy na powietrzu bawiąc się, ucząc i pracując. Nasi skauci mieli możliwość nauczenia się budowania szałasu, rozstawiania namiotów, strzelania z łuku, rozpalania ogniska. Niesamowita radość była kiedy na naszym placu stanął zbudowany przez skautów krzyż oraz tablica informacyjna 😊. Pomimo, że z nieba lał się żar z radością wykonywali wszystkie prace. Nieopisana była też radość kiedy spadł upragniony deszcz i można było pobiegać po nim – niby taka błahostka, a uśmiechy nie schodziły z ich twarzy. Dzieci potrafią się cieszyć ze wszystkiego 🌧️. Był też czas przekraczania własnych ograniczeń, kiedy całym obozem wyszliśmy w góry, aby wejść na szczyt Szyndzielni (starsze zastępy jeszcze na Klimczok) – nie miałam pojęcia, że mam aż tyle sposobów, aby motywować do postawienia kolejnego kroku 👣. I znów ogromna radość, bo wszystkim się udało wejść, nawet tym, którzy twierdzili, że nie dadzą rady. Udało się, bo byliśmy razem 😁. A po powrocie młodsze zastępy czekała niespodzianka – mianowicie mogli spędzić noc w obozie starszych i spać w ich namiotach – od razu wszyscy zapomnieli o zmęczeniu. Na obozie skautów nie ma miejsca na „ja jestem najważniejszy” – wszystkie zadania wykonuje się grupą, aby silniejsi mogli pomagać słabszym. Doskonale jest to widoczne podczas olimpiady sportowej, a także biegu patrolowego, kiedy w każdym zespole są skauci od najmłodszych zastępów do najstarszych. Dzięki temu starsi uczą się odpowiedzialności a także empatii, a młodsi uczą się od starszych. Dla mnie, jako instruktora, ale też i dla pozostałych instruktorów był to czas radości kiedy mogłam patrzeć jak w tak krótkim czasie zmieniają się dzieci powierzone naszej opiece, ale był to też czas dużego zmęczenia, wychodzenia ze swojej strefy komfortu, nauki a także zaufania Bogu, że jest ze mną cały czas i kiedy wydawało mi się, że już nie dam rady to On wyciągał swoją rękę, podnosił i ocierał łzy.
Każdego ranka był apel, podczas którego omawiane i przedstawiane były skautom poszczególne punkty dnia. Wieczorami z kolei uczestniczyliśmy w uwielbieniach lub ogniskach. Podczas ogniska obrzędowego złożył przysięgę i odebrał, od druhny komendant Okręgu Śląskiego hm. Katarzyny Grzesiczek, tarczę komendant naszego szczepu dh Mikołaj Gabrysiak, a potem z kolei on przyjmował przysięgę i wręczał tarcze dwóm naszym instruktorkom – dh. Ani Gabrysiak i dh. Oli Szwed. Był to dla nas wszystkich długo wyczekiwany i wzruszający moment. Z kolei podczas ostatniego ogniska obrzędowego przysięgę składali i otrzymali tarcze Skautów Króla druhowie Franek Trzciński i Franek Szwed oraz druhenka Weronika Szwed. Na końcowym apelu, w niedzielne przedpołudnie, wszystkim naszym skautom wręczone zostały zdobyte przez nich sprawności a także prezenty za udział w olimpiadzie, w konkursach i uczestnictwie w obozie.
I już na koniec, podsumowując, mogę powiedzieć, że wszyscy wyjeżdżaliśmy stamtąd zmęczeni, ale przede wszystkim przemienieni i pełni radości, że nasza służba ma sens.
Poniżej świadectwa kadry a także skautów:
Druhenka
Nie podobało mi się, że nie byłem z mamą w zastępie. Podobała mi się wspinaczka w góry i jeszcze bieg patrolowy mi się podobał i jeszcze takie pyszne obiadki i podwieczorki. Pojechałbym jeszcze raz, bo było fajnie. Fajne obiadki, fajna była zupka, jak wróciliśmy z tego biegu patrolowego.
Franek Szwed
Michał Rojowski
Na obozie byłam drugi raz. Podobało mi się, że nutella podana była dwa razy, kąpanie w rzece i bieg patrolowy. Bardzo fajnie było kiedy z całym zastępem robiłyśmy sprawność ognika i kiedy budowałyśmy tablicę ogłoszeń i krzyż. Spełniło się moje marzenie, bo mogłyśmy spać jedną noc w namiocie w obozie starszych skautów – było super.
Hania Rojowska
Mi się podobało, że razem z koleżanką z zastępu oraz druhną Irenką, weszłyśmy pierwsze na Szyndzielnię. Podobało mi się, że zdobyłam sprawności i to, że nauczyłam się dużo fajnych rzeczy.
Zosia Rojowska
Podobało mi się to, że miałam kogoś do wsparcia, że nie pojechaliśmy tylko my i Rojowscy, tylko pojechało nas więcej, bo Rojowscy, Szwedzi, Trzcińscy i my. Że kąpaliśmy się w rzece. Podobały mi się zajęcia skautowe. I dużo innych rzeczy. A przede wszystkim chciałam podziękować wszystkim organizatorom, druhom, druhnom i pani pielęgniarce!
Iza Gabrysiak
Podobało mi się, że mieliśmy świetną nazwę! [Twarde Grunciki – przyp.red.]
Kasia Gabrysiak
Obóz w Wapienicy to był piękny czas bycia razem z dziećmi i młodzieżą. Czas, w którym jeden dla drugiego jest druhem. Czas, w którym poświęcasz się dla drugiego, bo „Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie!”. Mt 7,12
dh Jacek Rojowski
Dla mnie, z racji sprawowanej funkcji był to czas odpoczynku i poznawania z bliska skautingu, z którym wcześniej miałem niewielką styczność. Dwie rzeczy chcę powiedzieć. Po pierwsze widzę wielką wartość wychowawczą jaką jest formowanie się w skautingu. Cieszyłem się patrząc na moje dzieci, które z jednej strony przeżywały przygody na miarę swojego wieku np. nocowanie w obozie namiotowym. Jak wchodziły w interakcje z nową grupą rówieśniczą, jak uczyły się nowych umiejętności, a to wszystko w okolicznościach przyrody. Druga rzecz, to doświadczenie pierwszego apelu. Byłem wzruszony, kiedy usłyszałem młode dziecięce głosy śpiewające hymn skautów. Czułem jakby Bóg we mnie się rozżewnił, On którego serce się ropala w żarliwej, zazdrosnej miłości o każdego z nas. Czułem jak ważne są dla Niego te dzieci i jak jest spragniony relacji i bliskości z nimi, że chce je chronić i się nimi cieszyć, że bardzo je kocha. Mega.
dh Marcin Trzciński
Był to mój pierwszy obóz i pomimo wielu trudów na pewno nie ostatni. Warunki, w których przyszło mi spędzić ten czas zdecydowanie różniły się od tego, do czego przywykłam, więc było to wychodzenie ze swojej strefy komfortu. Jako, że był to bardzo intensywny czas, bardzo mocne było też moje zmęczenie – właściwie każdego dnia wydawało mi się, że już bardziej zmęczona być nie mogę, a kolejnego dnia okazywało, że jednak tak . Ale te wszystkie trudy mijały, kiedy patrzyłam jak wspaniale bawią się chłopaki w moim zastępie, to, że nasza praca dla nich przynosi efekty, ich radość, kiedy mogli wykonać coś samodzielnie. Oni się tam dużo uczyli, ale i ja się uczyłam każdego dnia.
Wzruszałam się za każdym razem, gdy słyszałam jak druh oboźny wydawał jakieś polecenie skautowi i w odpowiedzi padało „służba!” – czyli przyjęcie polecenia czy prośby bez wykręcania się. Ja też tak chcę! Kiedy Bóg powoła mnie do czegoś nowego to nie chcę się zasłaniać wymówkami, ale za każdym razem stanąć w gotowości i odpowiedzieć Mu: „SŁUŻBA!”
dh Beata Rojowska
Na obozie byłam praktycznie non stop zmęczona, bo to był bardzo intensywny czas, kiedy jest się częścią kadry. Ale też był to niezły sprawdzian siebie. Rzeczywistą siłę czerpałam z modlitwy, opierałam się na słowach, że „twoje siły odrodzą się jak u orła” oraz, że „Pan jest źródłem chcenia i działania” i rzeczywiście te siły przychodziły z nieba.
Był to bardzo intensywny czas pod względem fizycznym, ale tak jak mówiłam, siłę czerpałam z modlitwy i też z uwielbienia, w które starałam się wejść całą moją osobą, nawet trochę ośmieszyć, bo nie wszyscy dookoła podnosili ręce, ale robiłam to dla Pana Boga i dla siebie, bo wiedziałam, że chcę wejść w inną przestrzeń, przestrzeń mocy Bożej. Było to dla mnie trudne, że w moim zastępie była moja córka, bo trochę trudno było mi ją traktować sprawiedliwie, no, ale takie były wymogi, nie było innej opcji. Podobały mi się wycieczki w góry, bieg patrolowy, kąpanie w rzece. Pan Bóg pobłogosławił nam pogodą – było z jednej strony i gorąco, i był dzień, kiedy cały czas lało i był to dzień odpoczynku, oddechu. Cieszyłam się, że mogę być częścią większej całości.
dh Ola Szwed
Najpiękniejszym doświadczeniem tego obozu był nasz udział liczebny. Po obozie zimowym, gdzie była nas tylko czwórka, teraz mogliśmy się cieszyć 16 osobową reprezentacją. Zobaczyć owoc naszej służby i poświęcenia – to było moja największą radością. Drugą ważną rzeczą to możliwość budowania relacji i uczenia się od innych szczepów metod pracy, otwartości i wzajemnego wsparcia w prowadzeniu Skautów do osobistej relacji z Jezusem.
dh Ania Gabrysiak