1 Krl 19,9a.11-13a
Ps 85
Rz 9,1-5
Mt 14,22-33
„Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: Panie ratuj mnie!”
Mówi się, że Piotr szedł po wodzie, dopóki patrzył Jezusowi w oczy. Z tekstu Ewangelii nic takiego nie wynika. Czy zatem rzeczywiście tak było? Trudno powiedzieć, chociaż jest to wielce prawdopodobne.
Co może być tym silnym wiatrem w naszym życiu? Wiatrem, który zaczyna chwiać naszą wiarą…
Przecież Piotr stając na wodzie był pewien Jezusa, był pewien swojej wiary w to, że będzie chodził po wodzie, bo Jezus tak powiedział i kropka.
Zatem co powoduje że nagle, w jednym momencie, zaczynamy wątpić?
Myślę, że w zależności od sytuacji życiowej, mogą to być różne przyczyny.
Może właśnie, zupełnie nagle straciłeś pracę, a może rozpada Ci się małżeństwo lub dziecko buntując się odchodzi od Boga. Być może straciłeś swój majątek w pożarze czy powodzi lub umarł Ci ktoś bardzo bliski. Może też podobnie jak ja zachorowałeś na ciężką chorobę, z którą wiąże się duże cierpienie i najzwyczajniej sobie z nim nie radzisz.
Pewnie wierzyłeś i z ufnością kroczyłeś po wodzie. Tafla wody była gładka, spokojna. Jak cudownie być tak blisko Jezusa i z radością kroczyć przez życie.
Niestety czasami przychodzi taki moment, gdy zawieje wiatr, a wtedy toniemy. Ja tonęłam i są momenty, w których nadal tonę.
Krzyczę wtedy: „Jezu ratuj! Sama nie dam rady!”. Czasami odnoszę wrażenie, że mój krzyk idzie w próżnię. Gdy jednak się uspokoję i pozbieram myśli, wtedy zaczynam dostrzegać, że On wciąż jest i czuwa nade mną. Jest przy mnie w ludziach, których stawia na mojej drodze, w drobnych niedostrzegalnych sytuacjach, małych zwycięstwach. Chciałabym więcej, bardziej, mniej boleśnie, ale to nie zawsze jest takie proste.
Jezus mnie pyta: „Czemu zwątpiłeś, człowiecze małej wiary?”
Co odpowiedzieć na tak postawione pytanie?
Ponieważ jestem słaba, grzeszna… gdyż z powodu swojego cierpienia straciłam Jezusa z oczu i zapomniałam, że mam współpracować z Jego łaską…
Nie potrafię na to pytanie jednoznacznie odpowiedzieć, ale ma ono w sobie coś uzdrawiającego. Gdy je słyszę zaczynam na nowo wracać, dostrzegać obecność Jezusa w moim życiu, oddawać Mu wszystko, zrzucać z siebie ciężary.
Być może na chwilę, być może do następnego wiatru, do kolejnego upadku i poczucia, że tonę. Wiem jednak, że On zawsze czeka, by kolejny raz wyciągnąć rękę i mnie po prostu złapać.