Rozważania z dni 24 i 26.07

24.07.2023r
Wj 14,5-9a.10-18

„Czyż brakowało grobów w Egipcie, że nas tu przyprowadziłeś, abyśmy pomarli na pustyni?… Nie bójcie się! Pozostańcie na swoim miejscu, a zobaczycie zbawienie od Pana, jakie zgotuje nam dzisiaj.”

26.07.2023r
Wj 16,1-5.9-15

„I zaczęło szemrać na pustyni całe zgromadzenie Izraelitów przeciw Mojżeszowi i przeciw Aaronowi. Izraelici mówili im: Obyśmy pomarli z ręki Pana w ziemi egipskiej, gdzie zasiadaliśmy przed garnkami mięsa i jadaliśmy chleb do syta! Wyprowadziliście nas na tę pustynię, aby głodem zamorzyć całą tę rzeszę?”

Zastanawiałam się, czy fakt, że właśnie teraz czytana jest w Kościele Księga Wyjścia, ma jakiś związek z tym, co obecnie przeżywam?
Po doświadczeniu pierwszej chemii i tego, co działo się ze mną po niej, wiem, że tak.
Jestem jak ten Naród Izraelski, którego Bóg wyprowadza z niewoli.
Podobnie jak oni, żyłam sobie wygodnie w Egipcie moich wyobrażeń o Bogu i o sobie. Karmiłam się Słowem Bożym pewna tego, że nic nie jest w stanie zachwiać mojej wiary.
Dzisiaj widzę, że diagnoza była dla mnie wezwaniem Boga do tego, bym wyszła z tej niewoli. O tym, że wszystko runęło i tak naprawdę muszę zaczynać od początku, by poznać Prawdę i uwierzyć nie fizycznym doświadczeniem Boga, lecz decyzją woli, pisałam już wcześniej.

Będąc jeszcze w szpitalu miałam to szczęście, że w swoim pokoju spotykałam wierzące osoby. Niezwykle ujęła mnie Kasia, która po przerzutach i świeżo usuniętym guzie w mózgu, mimo przejściu kilkudziesięciu chemii i będąc w bardzo słabej kondycji fizycznej zachowywała pogodę ducha, życzliwość i mówiła: „widocznie Bóg chce, żebym jeszcze żyła”. Umacniałyśmy się wspólnym przeżywaniem Eucharystii online i oczekiwaniem na kapłana, który co drugi dzień przychodził z Komunią Świętą.
Trudne doświadczenia przyszły jednak dopiero po powrocie do domu. Z dnia na dzień czułam się coraz gorzej. Po otrzymaniu zastrzyku, który daje wyrzut białych krwinek w szpiku kostnym byłam cały dzień jak nieżywa.
Był to czas nie tylko fizycznej, ale i duchowej niemocy. Nie tylko nie byłam w stanie, ale wręcz nie czułam potrzeby, by w ogóle do Boga się odzywać, a jeśli już, to tylko ze złością i pretensjami, że na to wszystko pozwolił. Mimo, iż codziennie Mąż przynosi mi do domu Pana Jezusa, to przez dobrych kilka dni w ogóle nie czułam tego, że w tym małym kawałku chleba jest obecny Bóg. Czułam się opuszczona przez Boga, chociaż już dzisiaj wiem, że tak nie było.
Zastanawiałam się, jaki w tym wszystkim jest sens: w tej chorobie, cierpieniu, leczeniu nie dającym pewności wyzdrowienia, bólu związanego z nietrafionymi wenflonami, utratą sił, mdłościami itd. Po co to wszystko? Gdybym chociaż wiedziała, że to pomoże. Tymczasem może tak być i nie mogę tego przemilczać, że to całe cierpienie nic nie da. Myślałam sobie: Boże, jeśli chcesz mnie zabrać do siebie, to wolę dostać zawału i rano się nie obudzić, niż dalej tak cierpieć, ale… tego też nie wiem. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, co zaplanował Bóg.
Przez ostatni tydzień czułam się jak ten szemrzący naród, który wolał wrócić do Egiptu.
Tymczasem Bóg z każdej sytuacji, w której oni myśleli, że już giną, wyciągał ich, chronił, a jednocześnie jednak hartował ich charaktery.
Mojżesz mówił do nich: Nie bójcie się! A zobaczycie zbawienie od Pana.

No właśnie… Nie bójcie się…
Mam uwierzyć Bogu siłą woli i całą swoją bezsilność, niemoc, lęk przed bólem i śmiercią, a nawet złość, złożyć w Jego rękach.

Jestem w drodze, wciąż krążę po pustyni. Bóg hartuje nie tylko mój charakter, ale i moją duszę. On chce, bym przeżywając ten czas po swojemu, dostrzegła, że tu już nie ma miejsca na moje pomysły, plany i wyjścia awaryjne. Jest tylko Bóg i albo z wiarą przyjmę Jego wolę i z ufnością cała Mu się oddam, wierząc, że zobaczę zbawienie od Pana, albo nadal będę się miotać i szemrać. Niczym lud Izraelski będę krążyć po pustyni, niby wolna, ale jednak wciąż tkwiąca mentalnie w Egipcie.

Boże, proszę Cię o łaskę wiary i ufności, bym potrafiła zatopić się w Twojej miłosiernej miłości i przyjąć Twoją wolę z pewnością, że cokolwiek się stanie, będzie to najlepsze dla mojego zbawienia.

Ku naszej ogromnej radości i wdzięczności, powyższy tekst Iwonki trafił 30.08.2023r. na łamy Gościa Gliwickiego.